słomy, w głąb kryjówki. Franusia leżała nieporuszona, z odrętwiałem ciałem, z oczami bezmyślnie błądzącemi w przestrzeni, z odsłoniętemi jeszcze nogami. Niepodobna było przeczyć, nie próbowała też wcale.
— A! dziewko! a! łajdaczko! to z tym hołyszem się zadajesz, a mnie bronisz przystępu, kopiesz mnie w brzuch!... Poczekaj, draniu! Nauczę ja cię! Zobaczymy!
Trzymał ją już i z nabiegłej krwią twarzy jego czytała wyraźnie, że chce skorzystać ze sposobności. — Dla czegóżby teraz nie ten, skoro tamten już ją miał? Jak tylko jednak poczuła dotknięcie jego rozpalonych dłoni, zbudził się w niej znów pierwotny odruch buntu. Był przy niej, ale nie było jej go już żal, nie pożądała go już, nie zdając sobie zresztą sprawy z tych skoków własnej woli, bezwzględnie jeno protestując mściwym i zazdrosnym oporem całej swojej istoty.
— Puścisz mnie, świnio?! Bo cię ukąszę!
Po raz drugi musiał jej się wyrzec, z furją coś bełkocąc, wściekły, że dziewczyna zaznała rozkoszy z kim innym, a nie z nim.
— A! domyślałem się, że hulacie z sobą! Powinienem był wypchnąć go już dawno za drzwi... Łajdaczka! ścierwo! daje sobie garbować skórę przez tego szubrawca, kajdaniarza, drania!...
Obrzucał ją w dalszym ciągu najordynarniejszemi wyzwiskami, mówiąc o stosunku płciowym w sposób tak plugawy, że dziewczyna miała wrażenie, jak gdyby obnażał ją bezwstydnie z osłaniających ją szat. Ona, niemniej wściekła niż on, blada i sztywna, udawała wielki spokój, odpowiadając mu tylko na każdą, rzuconą jej w twarz, brudną obelgę szorstkim tonem!
— Twój interes?... — Mogę robić, co mi się podoba... Jestem wolna.
— A rób sobie!... Ale popamiętaj, że wyrzucę cię za drzwi!... — Tak, zaraz, jak tylko wrócimy do domu...
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/290
Ta strona została uwierzytelniona.