dlę. Zawsze przyjeżdżacie po mnie zapóźno... Aha, ciągnęliście widzę! Tak, tak, wolelibyście przedrzeć ją napół, niż cierpliwie czekać... Przeklęte niedołęgi.
Wszyscy słuchali go ze spuszczonemi głowami, pełni szacunku, zrozpaczeni. Jedynie matka Frimat odęła z lekceważeniem wargi. Weterynarz zdjął surdut, zakasał rękawy koszuli i, owiązawszy postronkiem obie nogi cielęcia, żeby się trzymały razem, wepchnął je z powrotem, potem wprowadził w głąb brzucha krowy prawą swoją rękę.
— Do licha! — rzekł po chwili — tak właśnie przypuszczałem: głowa wykręcona na lewo, moglibyście ciągnąć cielę do jutra, a nie byłoby wyszło... Nic nie będzie z tego waszego przychówku, moje dzieci. Nie mam ochoty dać sobie poszarpać palców jego zębami przy odwracaniu go. Zresztą i tak nic bym nie zrobił, a uszkodziłbym matkę.
Franusia uderzyła w bek.
— Panie Patoir, proszę pana, niech pan uratuje naszą Łaciatą. Tak mnie kocha biedaczka...
Lizka, zielona ze spazmu bólu i Kozioł, zawsze zdrowy i nie mający litości nad cudzem cierpieniem, lamentowali, rozczulali się, błagając o to samo.
— Niech pan uratuje naszą krowę, naszą kochaną jałosię, co nam daje takie dobre mleko tyle już czasu, tyle czasu... Niech ją pan uratuje, panie Patoir...
— Dobrze, dobrze, ale pamiętajcie, że muszę wyjąć cielę kawałkami.
— O, cielę! ktoby tam dbał o cielę!... Niech pan uratuje naszą krowę, panie Patoir, naszą jałosię!
Wówczas weterynarz, który przywiózł swój wielki niebieski fartuch, kazał sobie dać jeszcze płócienne spodnie i zdjąwszy z siebie w kącie poza Krasnulą caluteńkie ubranie, do naga, wciągnął na gołe ciało spodnie i przewiązał sobie w pasie fartuch. Kiedy ukazał się ponownie, krótki i pękaty w lek-
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/304
Ta strona została uwierzytelniona.