kim tym kostjumie, z poczciwą psią twarzą, Łaciata podniosła łeb i przestała na chwilę żałośliwie, ryczeć, zdumiona zapewnie tym widokiem. Nikt z obecnych ani się nawet nie uśmiechnął, tak ściskał wszystkim serce niepokój oczekiwania.
— Zapalcie świece!
Kazał umieścić cztery na ziemi, a sam położył się na płask na brzuchu, w słomie, po za krową, która nie była już w stanie się podnieść. Przez chwilę został w tej pozycji z nosem wsuniętym pomiędzy uda bydlęcia. Wreszcie, zdecydował się pociągnąć za sznurek, aby wysunąć nogi, które obejrzał uważnie. Obok siebie postawił podłużne pudło i, unosząc się na łokciu, wyjął z pudła lancet, kiedy nagle zatrzymał go chrapliwy jęk. Usiadł na ziemi...
— Co to? jeszcze tutaj, gruba?... Odrazu wiedziałem, że to nie krowa!
To była Lizka, którą chwyciły gwałtowne bóle, rozdzierające jej wnętrzności.
— Cóż u djabła! idź się wypaproszyć u siebie i daj mi spokojnie załatwić się z krową. Przeszkadza mi to. Twoje jęki i napieranie denerwują mnie, daję słowo... Czy to ma sens? Zabierzcież ją ztąd do wszystkich djabłów!... Matka Frimat i matka Bécu zdecydowały się wziąć Lizkę pod pachy, każda z jednej strony, aby wyprowadzić ją do jej izby. Dała się ciągnąć, nie miała już sił do opierania się. Przechodząc wszakże przez kuchnię, gdzie paliła się świeca, zażądała, aby zostawiono wszystkie drzwi otworem, to nie będzie przynajmniej czuła się tak oddalona. Matka Frimat przyszykowała już łoże porodowe, jak każe obyczaj na wsi: prześcieradło, rozłożone na środku pokoju na podściółce ze słomy i trzy odwrócone do góry nogami stołki. Lizka przykucnęła, rozkraczyła się, oparta o jeden ze stołków, prawą nogą dotykała drugiego, a lewą trzeciego. Nie rozebrała się nawet i nie rozzuła, zgięła w łuk nogi obute
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/305
Ta strona została uwierzytelniona.