Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/379

Ta strona została uwierzytelniona.

gwałtowna bójka; Kozioł grzmocił jej porządnie skórę, a Liza, udając, że chce ich rozłączyć, dokładała obojgu kopniakami, ile wlazło. Mała Laura i braciszek jej, Juliś, darli się w niebogłosy. Wszystkie psy z całego sąsiedztwa wyły nawyprzódki, że aż litość brała słuchać. Że też dziewczyna miała siłę wytrzymać w tej katordze!
Dziwiło się temu całe Rognes. Dlaczego Franusia nie ucieka? Sprytniejsi kiwali głowami: nie była jeszcze pełnoletnia, musi czekać osiemnaście miesięcy. Uciekać, brać w ten sposób na siebie całą winę, nie mogąc odzyskać dobytku, jaki jej się z prawa należy?!... Dobrze dziewczyna robi, że nieskora jest do tego... Gdyby chociaż podtrzymał ją jej opiekun, ojciec Fouan! Ale i jemu samemu niesłodko było teraz u syna. Strach, żeby się i jemu przy okazji nie dostało, kazał mu siedzieć cicho. Zresztą mała zabroniła mu wtrącania się do jej spraw. Duma i zaciętość nie pozwalały jej uciekać się do niczyjej pomocy. Sama musi dać sobie radę, nie liczyć na nikogo, tylko na siebie!
Teraz wszystkie kłótnie kończyły się jednakowemi obelgami.
— Wynoś się, wynoś się!... Nikt cię nie trzyma!..
— Tak, tak, tegobyście tylko chcieli!... Dawniej byłam głupia, chciałam się zabierać... Ale teraz, nic z tego... Choćbyście mnie zabili, zostanę!... Czekam na moją cześć... Musicie oddać mi ziemię i pół domu... Dostanę!... Dostanę wszystko, co mi się należy!.. Tak! Dostanę!...
Najwięcej bał się Kozioł w pierwszych miesiącach, żeby Franusia nie zaszła z winy Jana. Odkąd przydybał ich za stogiem, obrachowywał dni, śledził ją podstępnie, patrząc z niepokojem na jej brzuch. Przybycie na świat dziecka zepsułoby wszystko, czyniąc małżeństwo koniecznem. Sama Franusia spokoj-