na była, wiedząc, że nie może być w ciąży. Zauważywszy jednak, że Kozioł niepokoi się o to, umyślnie wypinała brzuch naprzód: bawił ją jego strach na ten widok. Jak tylko chwytał ją wpół, czuła, że obmacuje ją grubemi swojemi palcami po brzuchu. Pewnego dnia wreszcie rzuciła mu krótko, tonem wyzywającym:
— Jest! jest!.. rośnie!
Doprowadziła drażnienie go do tego nawet, że pewnego rana opasała sobie brzuch pod spódnicą zwiniętemi w kilkoro gałganami. Wieczorem tego dnia omal nie zatłukli jej oboje na śmierć. Na widok jego morderczych spojrzeń zdjął ją okrutny strach. Gdyby naprawdę nosiła dziecko w łonie, byłby je brutal uśmiercił bezwątpienia. Widząc, że to pogarsza tylko sytuację, zaprzestała komedji z sztucznem powiększaniem brzucha. Złapała go zresztą, jak przetrząsał w jej izdebce brudną bieliznę, żeby się do reszty upewnić.
— Spróbuj wychodować sobie w brzuchu bachora! Spróbuj — szydził z tryumfem.
Franka, blada z wściekłości, odcięła się:
— Widać, że nie chcę mieć, kiedy nie mam!
Nie kłamała. Uparcie broniła Janowi przystępu do siebie. Ale Kozioł korzystał z pozorów i drwił z kochanka: — Piękny mi chłop! Niema co! Daruję ci go! Do niczego widać, kiedy nie potrafił zrobić ci dzieciaka... Udawał gałgan mocnego, gnaty człowiekowi łamał, a takiego głupstwa nawet nie potrafi.... Zgniłek!... — I nie przestawał już prześladować dziewczyny przycinkami do niezdary amanta, jakiego sobie wybrała, zarzucał jej samej, że ciecze może dno własnego jej kotła.
Jan, dowiedziawszy się, w jaki sposób Kozioł z niego drwi, wygrażał się, że mu kark skręci; czyhał
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/380
Ta strona została uwierzytelniona.