od ludzi o wygrażaniu się Jana, że pokaże, czy potrafi zrobić dziewczynie dzieciaka, trząsł się ze strachu, aby tamten nie zechciał wprowadzić pogróżki swojej w czyn. Śledził ją też i szpiegował od rana do wieczora, żądając od niej legitymowania się z każdego kroku, trzymając ją na uwięzi pod groźbą bata niczem krnąbrne bydlę. Nowa była to dla niej udręka: czuła nieustannie za plecami szwagra albo siostrę, nie mogła oddalić się na chwilkę, nawet na śmietnisko za potrzebą, żeby nie mieć nad sobą czujnie śledzącego ją oka. W nocy zamykali ją w jej izdebce; pewnego wieczora, po gwałtowniejszej sprzeczce, zawarli nawet na kłódkę okiennicę przy jej lufciku. A kiedy jednak, mimo całą czujność, udawało jej się wymknąć, dochodziło po jej powrocie do potwornych wprost scen, do badania śledczego, czasem nawet do obrewidowywania jej, przyczem Kozioł chwytał ją za ramiona i trzymał w kleszczowym uścisku, a Liza rozbierała ją prawie do koszuli, ażeby się przekonać. Prześladowanie to zbliżało ją bardziej jeszcze do Jana, zgadzała się też teraz częściej na wyznaczanie mu schadzek, szczęśliwa, że może robić na złość swoim prześladowcom. Kto wie nawet, czy gdyby czuła ich za swojemi plecami, nie ustąpiłaby mu litylko im na przekór. W każdym razie powtórzyła zapewnienie, że zostanie jego żoną i przysięgła na wszystkie świętości, że Kozioł łże, przechwalając się, jakoby wysypiał się z obiema siostrami. Poprostu wmawia w siebie i w innych takie kogucie zuchostwo w nadziei, że wywoła niem to, czego nie było, niema i nie będzie, jak świat światem. Jan, którego dręczyły wątpliwości, bowiem w gruncie rzeczy uważał to za możliwe i naturalne, zdawał się jednak wierzyć jej. Przy rozstaniu uściskali się w najlepszej komitywie tak, że od tego dnia zaczęła zwierzać mu się z wszystkiego i radzić się go, usiłując biec do niego przy najmniejszem zaniepokojeniu, nie odważając się na żaden krok bez porozumienia z nim. On ze swej strony nie zaczepiał
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/382
Ta strona została uwierzytelniona.