ojcu lamentowaniem ze dwadzieścia franków chociaż. Potem wszakże wydało mu się to niewartym zachodu drobiazgiem. Powoli inny, szerszy plan zaczął kiełkować w jego umyśle. Równie cicho i zwinnie, jak podpełznął do rowu, uskoczył w bok, niby jaszczurka, tak że Fouan, podniósłszy się i wyszedłszy znów na gościniec, nie domyślił się niczego, kiedy o jakie sto kroków dalej spotkał starszego syna, kroczącego swobodnym krokiem, jak gdyby powracał z Rognes, tak samo jak ojciec. Resztę drogi odbyli pospołu i, idąc, wdali się, w rozmowę, podczas której stary zaczął wywodzić przed Hjacyntem swoje żale na Kozłów, na tych gałganów bez serca, oskarżając ich, że chcą zamorzyć go głodem. Syn, udając poruszonego do łez krzywdą ojca, zaproponował mu wyratowanie go ze szponów tych łotrów i zabranie go do siebie. — Dlaczegóżby nie? Wesoło u nich, starają się umilać sobie życie jak mogą, jedzą i piją, i wesoło się zabawiają. Flądra gotuje dla nich dwojga, może gotować i dla trojga także. Umie szelma pietrasić, jak tylko jest co włożyć do garnka.
Zdziwiony tą propozycją, w głębi duszy nieco nią nawet zaniepokojony, odmówił Fouan zrazu. — Nie, nie! W jego wieku nie można już latać po kominkach, przenosić się z jednego domu do drugiego i zmieniać co rok swoich przyzwyczajeń.
— Zresztą, jak ojciec chce, prosiłem ze szczerego serca.. — Może się jeszcze ojciec rozmyśli... Zawsze to milej wiedzieć, że, w razie czego, nie jest się na bruku... Jak ojciec będzie miał dość tych sknerów, przyjdzie wprost do nas, do Zamku...
Rzekłszy to, rozstał się Hjacynt ze starym, zaintrygowany, na co też ojciec zużywać może swoją rentę. Bo że ją ma, to pewne! Cztery razy do roku taka kupa pięciofrankówek, wyniesie chyba z jakie trzysta franków. A jeśli ich nie przejada, najpewniej ciuła je w dalszym ciągu? Wartoby spenetrować to. Porządny grosz, porządny!... wcale niczego...
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/385
Ta strona została uwierzytelniona.