skończony, zaczęli znów obliczać na nowo, szukać, co jeszcze dałoby się skreślić, odjęli dwie koszule i sześć chustek na rok, zmniejszyli o jednego centyma wydatek codzienny na cukier. Obcinając tak i okrawając, skreślając i ujmując, doprowadzając oszczędności do ostatecznych granic, doszli wreszcie do sumy pięciuset piećdziesięciu kilku franków, co wszakże nie zadowoliło ich, uparli się bowiem, żeby nie przekroczyć okrągłej cyfry pięciuset franków.
Targi te zmęczyły wreszcie Fanny. Nie była złą córką, zresztą miała więcej litości niż mężczyźni, którym ustawiczna ciężka praca na otwartem powietrzu rychlej wysuszyła serca i skórę. Zażądała też, aby już raz z tem skończono, gotowa nawet do pewnych ustępstw. I Hiacynt także, mający szeroką rękę do wydawania pieniędzy, wzruszał ramionami. Ogarnęło go nawet roztkliwienie pijaka, ofiarował się więc dopłacać rodzicom coś z własnej kieszeni, czego zresztą nie byłby nigdy wypełnił.
— Niech już będzie raz koniec — rzekła córka — zgoda na pięćset pięćdziesiąt?
— Ależ tak, tak! — odpowiedział Hiacynt. — Niech i starzy użyją trochę.
Matka spojrzała czule na swojego pierworodnego, podczas kiedy ojciec nie przestawał wciąż jeszcze walczyć z młodszym. Nie dawał się. Zmuszony do ustępstw, walczył zajadle o każdy grosz, upierał się przy pewnych pozycjach, od których nie chciał ustąpić ani na jotę. Pod pokrywką zimnego uporu wzbierał w nim potężny gniew wobec nienasyconej chciwości tej krwi z jego krwi, kości z jego kości. Tuczyli się jego potem, wysysali mu krew z żył za życia. Zapomniał, że i on tak samo zupełnie wyżyłował swojego ojca. Ręce mu się zatrzęsły. Zaczął urągać dzieciom:
— A! podłe nasienie! Poto was wychowałem, żebyście mi wydzierali teraz chleb z gęby?! Dość mam tego, do licha! Wolałbym gnić już w ziemi... Nie
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.