dy i blady, z twarzą porośniętą zmierzwioną szczeciną włosów, tak dalece nie budził zaufania, że kobiety na jego widok czemprędzej zamykały drzwi na zasuwy. Co gorsze, z gęby jego sypały się nietylko plugawe, ale złe słowa: mówił o wyrzynaniu bogaczów, o pohulaniu wesoło po zawładnięciu cudzemi kobietami i cudzym winem, a tym wszystkim rewolucyjnym teorjom zasłyszanym na przedmieściach paryskich i wypowiadanym ponurym, groźnym tonem, towarzyszyło gwałtowne wymachiwanie ściśniętemi w kułak pięściami. Gesty te i płomienne groźby, zapowiadające przewrót socjalny, przerażały i osłupiały nienawykłych do nich wieśniaków. Od dwóch lat widywali go ludzie na folwarku skradającego się ku wieczorowi, proszącego o przenocowanie go na słomie, a kiedy pozwalano mu zasiąść przy ogniu kominowym, mroził wszystkim krew głoszonemi okropnościami. Nazajutrz znikał, aby, po tygodniu, zjawić się ponownie, o tej samej smętnej godzinie zmierzchu, z temi samemi ponuremi przepowiedniami zagłady i śmierci. Dlatego właśnie wyganiano go zewsząd. Pojawienie się podejrzanego tego człowieka, snującego się po okolicy, budziło we wszystkich grozę i oburzenie.
Hjacynt i Armata zwąchali się odrazu.
— Psiakrew! — zawołał Hjacynt — Dlaczego nie pomyślałem o tem? Tak, trzeba było powyrzynać ich wszystkich, wówczas, w 48-ym, w Cloyes!... Chodźmy, stary druhu, przepijemy do siebie!
Zabrał nowego przyjaciela do Zamku i kazał mu zrobić posłanie przy sobie, nabierając dla niego coraz większego szacunku w miarę wysłuchiwania jego teoryj, tak dalece czuł nad sobą wyższość tego człowieka, wiedzącego o tylu rzeczach, mającego tak urobione już poglądy na konieczność dokonania za jednym zamachem radykalnego przewrotu całego społecznego ustroju. W dwa dni później złowrogi gość wyniósł się. Po dwóch tygodniach pojawił się ponownie, ale nie zabawił dłużej, niż do świtu. Odtąd, co pewien czas wpa-
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/403
Ta strona została uwierzytelniona.