Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/433

Ta strona została uwierzytelniona.

cukru, a brzuchy wszystkich rozdęły się niczem beczki. Aż kotłowało w środku, jak po rycynie. Co chwila inna z dziewcząt zmuszona była pomykać za płot. Śmiano się z tego, rzecz prosta, mężczyźni podnosili się i wołali za taką: oho! — słowem wesoło było zdrową, dobrze robiącą, odświeżającą wesołością.
Kończono podjadanie chleba z serem, kiedy na dole, na drodze, ukazał się Macqueron w towarzystwie księdza Madelina. W lot zapomniano o Zuzannie, oczy wszystkich skierowały się na proboszcza. Prawdę mówiąc, pierwsze wrażenie nie było szczególne. Wysoki i chudy jak tyka, smutny jakby grzebał samego Pana Boga. Kłaniał się jednak uprzejmie przy każdej winnicy, obok której przechodził, zwracał się do każdego z miłem słowem, uznano więc, że jest grzeczny i łagodny, choć niebożątko, Bogu ducha winne. Łatwo będzie dać sobie z nim radę! Nie to co z tym złośnikiem, księdzem Godardem! Za jego plecami zaczęto podkpiwać z niego. Wspiął się już na sam szczyt wyniosłości i stanął nieruchomy, rozglądając się po płaskiej, nieobjętej, szarej równinie Beaucji, ogarnięty rodzajem lęku, przytłoczony uczuciem bezmiernej melancholji, napędzającej łzę do wielkich, jasnych jego oczu mieszkańca gór, nawykłych do zacieśnionych widnokręgów wąwozów Owerniskich.
W tym właśnie miejscu położona była winnica Kozłów. Liza i Franusia obrzynały kiście, a Hjacynt, który sprowadził z sobą ojca, upity był już winogronami, któremi się objadał pod pretekstem wysypywania zawartości koszyków do wielkich koszy. Tak bulgotało mu od tego w brzuchu, tak go rozsadzało gazami, że wypuszczał je wszystkiemi porami. Podniecony obecnością księdza, stawał się wprost nieprzystojnym.
— Ach, ty bydlę przeklęte! — ofuknął go Kozioł. — Poczekaj przynajmniej, aż odejdzie ksiądz proboszcz!