przyciskających go do muru, rzucił się Gedeon w bok i popędził prosto przed siebie.
Ojciec Fouan omal nie rozciągnął się na piachu podwórza, obaj bracia krzyczeli jednym głosem:
— Łapać go! Łapać go!...
Tymczasem, w olśniewającej poświacie księżycowej zaczął osioł tańcować szalonemi gzygzakami po podwórzu, kłapiąc przy tem rozpostartemi szeroko uszami. Zanadto roztrzęsiono mu brzuch i doprowadzono go tem do choroby. Zatrzymał go pierwszy atak czkawki, wszystko zakręciło się dokoła niego. Chciał rzucić się dalej, ale opadł całym ciężarem na stężałe kończyny. Szyja mu się wydłużyła, straszliwe chybotanie się wstrząsnęło mu boki. Aż wreszcie, z pijackiem zataczaniem się z wyrzucaniem łba naprzód przy każdym wysiłku wychlusnął z siebie nadmiar zawartości żołądka, zupełnie jak człowiek, doświadczający tego rodzaju ulgi.
Przed wrotami rozległ się szalony wybuch śmiechu wszystkich zebranych tam wieśniaków, natomiast wrażliwy żołądek księdza Madeline’a nie wytrzymał tego widoku i księżyna zbladł, stojąc pomiędzy Zuzanną a Bertą, które wyprowadziły go oburzone. Najwymowniej wszakże świadczyło pełne urazy zachowanie się państwa Karolostwa, jak dalece popisywanie się osłem, doprowadzonym do podobnego stanu, uchybia obyczajom przyzwoitości, a bodaj nawet elementarnym obowiązkom grzeczności, jaką jest się winno gościom i przygodnym przechodniom. Oszołomiona, przerażona Elodja rzuciła się z płaczem na szyję babki, pytając, czy osioł zdycha. Nic nie pomogły wrzaski pana Karola: Dosyć! Dosyć! — dawnym stentorowym jego głosem.
Łajdaczysko Gedeon nie przestawał: całe podwórze było pełne, z pyska lały mu się szalone potoki śluzu, istny strumień czerwony, spływający do kałuży. Wreszcie wyślizgnąwszy się, zwaliło się bydlę w sam środek, z rozkraczonemi udami, w pozie tak
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/441
Ta strona została uwierzytelniona.