w swojem sercu. Jego żądza posiadania jej osłabła, i to znacznie, wskutek tak długiej niemożności zadośćuczynienia; doświadczał wszelako w obcowaniu z Franką bardzo miłego uczucia, uważając się za jej przyszłego męża, jako że byli z sobą po słowie. Czekał cierpliwie do pełnoletności dziewczyny, nie przeciwstawiając się jej postanowieniu zwlekania, a nawet nie dając jej, dopóki była u siostry, popełniać żadnego fałszywego kroku, który mógłby zwrócić się ostrzem przeciwko niej samej. Teraz aż nadto ma dowodów, żeby przekonać każdego uczciwego człowieka, iż słuszność jest po jej stronie. To też, pomimo że potępiał brutalną formę opuszczenia przez nią domu siostry, musiał Jan przyznać dziewczynie, że sprawa jej stoi teraz dobrze. W każdej również chwili gotów był porozumieć się z nią co do wszystkiego innego.
Ślub został w ten sposób postanowiony pewnego wieczora, kiedy Jan przyszedł zobaczyć się z nią za oborą Starszej. Przegniła ze starości przegroda oddzielała oborę od ścieżki i oboje stali oparci o barjerę, ona wewnątrz zagrody, on nazewnątrz, a między ich nogami sączył się strumyk płynnego nawozu.
— Słuchaj, Kapralu — zaczęła Franusia pierwsza, patrząc mu w oczy, — jeżeli masz jeszcze życzenie, to ja także jestem gotowa.
Spojrzał na nią wnikliwie i odpowiedział powolnym głosem:
— Nie odzywałem się z tem do ciebie, bo wyglądałoby, jakobym pożądał twojego majątku... Ale masz rację, to sama pora.
Zapadło milczenie. Położył rękę swoją na ręce młodej dziewczyny, opartej o barjerę, i dodał:
— Nie masz co zaprzątać sobie głowy Jakóbką, z powodu tego, co ludzie gadali. Od trzech lat już ani się jej tknęłem.
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/469
Ta strona została uwierzytelniona.