Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/489

Ta strona została uwierzytelniona.

przed świstem bata, przed wyciągniętym galopem konia i wozu. W chwili jednak, kiedy wóz, staczając się pędem po pochyłości, groził rozleceniem się trzeszczących już kół, kilku mężczyzn puściło się, naprzód aby go zatrzymać. Szalona ta pałka, ten dziki narwaniec gotów naprawdę dać nura do wody byle dokuczyć innym. Schwytano go w porę jeszcze, ale trzeba było stoczyć z nim walkę, zagrodzić drogę koniowi, wskoczyć na wóz. Kiedy sprowadzono szaleńca z powrotem, nie wymówił więcej ani słowa, zacisnął zęby, całe ciało mu zesztywniało, poddawał się wyrokowi losu w niemym proteście bezsilnej swojej wściekłości.
W tym właśnie momencie Starsza sprowadziła Franusię i Jana, aby objęli dom w posiadanie. Kozioł poprzestał tylko na rzuczeniu im w twarz ponurego spojrzenia, którem patrzył teraz na spełnienie się swojego nieszczęścia do końca. Teraz znów Liza z kolei zaczęła wrzeszczeć i miotać się jak oszalała. Żandarmi weszli, rozkazując jej pozbierać rzeczy i wynosić się. Nie było rady, musiała usłuchać, skoro jej chłop tak zbaraniał, że stoi jak gawron, nie broniąc jej kułakami. Przyskoczyła do niego, podparłszy się pięściami pod bok.
— Ach, ty, ścierko jedna, pozwalasz, żeby wyrzucono nas na bruk? Serca nie masz w piersiach, czy co? że boisz się wziąć za łby tych łajdaków? Tchórzu przebrzydły! Ładny z ciebie mężczyzna!
Kiedy, zrozpaczona jego biernością, ruciła mu prosto w twarz te obelgi, odepchnął ją tak brutalnie, że aż zawyła z bólu. I to jednak nie wydarło mu ani słowa z gardła; milczał, jak zaklęty, w dalszym ciągu i spojrzał na nią ponurym swoim wzrokiem.
— No, matko, ruszajmy się, prędzej! — zawołał tryumfujący Vimeux. — Odejdziemy dopiero w tenczas, jak oddacie klucze nowemu właścicielowi.