dział Flądrę, krążącą w koszuli po izbie i wsuwającą chłopięco chudą swoją nagość do wszystkich zakamarków w poszukiwaniu pakietu, który stary schował przezornie nazewnątrz, w zasklepionem ziemią wydrążeniu skały. Hjacynt posyłał dziewczynę na przeszpiegi z powodu jej lekkości i zwinności bosych nóg, pozwalających jej wślizgnąć się wszędzie: pomiędzy stołki, pod łóżko, niczem jaszczurka. Polowanie to roznamiętniało ją; przekonana była, że dziadek zabierał papiery do siebie, wstając, wściekała się też, że nie może odnaleźć kryjówki, którą sobie obrał i do której składał je z powrotem przed kładzeniem się spać. Nie było napewno nic w łóżku, w którego głębię zapuszczała szczupłe swoje ramię, macając pościel wprawną ręką, zaledwie wyczuwaną przez starego. Tego dnia jednak, przy śniadaniu, zrobiło mu się słabo, tak zakręciło mu się w głowie, że, siedząc przy stole, upadł ze stołka. Przyszedłszy nieco do siebie, tak osłabły jeszcze, że nie mógł otworzyć oczu, znalazł się na ziemi, na tem samem miejscu i ku najwyższemu swojemu przerażeniu poczuł, że Hjacynt i Fladra rozbierają go. Zamiast niesienia mu pomocy, myśleli łotrzy o jednem tylko: aby skorzystać jaknajszybciej z okazji dokładnego zrewidowania go. Dziewczyna zwłaszcza przeszukiwała z brutalnem zacietrzewieniem, zrywając z niego bluzę, kamizelkę i spodnie, zaglądając mu pod skórę nieledwie, pod podszewkę, we wszystkie fałdy, aby znaleźć nareszcie, gdzie zaszywa swój skarb. Obiema zaciśniętemu pięściami przewracała go, rozwierała mu członki, wygarniała z niego wszystko niby z pustej kieszeni. Nic! Gdzie do djabła ma swoją kryjówkę? Gotowa była rozpłatać starego, żeby móc zajrzeć do środka! Zdjął go taki strach, że gotowi zamordować go, jeżeli się poruszy, że udawał w dalszym ciągu zemdlonego, trzymał oczy mocno zamknięte, nie drgnął żadnym muskułem, jak gdyby miał ręce i nogi
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/492
Ta strona została uwierzytelniona.