W tej samej chwili, odwróciwszy się, doznała zdziwienia na widok Jana, Co robi u nich ten obcy człowiek? On sam zdawał się być jakiś nieswój, jak gdyby przyszedł w odwiedziny i nie śmiał nic tknąć. Poczucie osamotnienia przejęło ją smutkiem; gniewało ją, że nie raduje się swojem zwycięstwem. Myślała, że wejdzie do domu, krzycząc z radości, tryumfując za plecami siostry. A tymczasem dom nie sprawiał jej przyjemności, na serce legło tłoczącym cieniem szczególne zaniepokojenie. Może to wina zapadającego tak smutnie zmierzchu? Ona i mąż snuli się wciąż wśród mroków nocnych, przechodząc z jednej izby do drugiej, nie mając nawet odwagi zapalenia świecy.
Wówczas Jan, biorąc Franusię w objęcia, pocałował ją delikatnie, jak gdyby chciał jej tem powiedzieć, że jednak będą szczęśliwi.
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/494
Ta strona została uwierzytelniona.