Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/501

Ta strona została uwierzytelniona.

A że w tej samej chwili Juliś i Lorka stłukli dzbanek, wyciął obojgu po tęgim policzku, tak że dzieciaki aż zaskowyczały z bólu. Stary nie przymykał oczu i nie przestawał patrzeć rozszerzonemi, stężałemi źrenicami. Nie było co z nim robić, ani drgnął nawet. Trzeba czekać, co powie doktór. Kozioł żałował, że rzucił robotę w polu, zaczął więc rąbać drzewo przed domem, byle nie siedzieć bezczynnie.
Liza zresztą zaraz prawie przywiozła doktora Fineta, który starannie zbadał chorego, podczas gdy oboje Kozłowie z niepokojem czekali na jego wyrok. Śmierć starego byłaby ich uwolniła od niego, gdyby choroba zabiła go odrazu. Czy wiadomo jednak, jak długo to może potrwać? Gotowe też jeszcze, Bóg wie, ile kosztować. Z drugiej znów strony, gdyby wyzionąć miał ducha, zanim uda im się wyciągnąć od niego schowane pieniądze, ani Fanny ani Hjacynt nie daliby im napewno spokoju. Milczenie doktora zaniepokoiło ich nadobre. Kiedy wreszcie pan Finet usiadł w kuchni, aby napisać receptę, zdecydowali się wybadać go.
— Zatem to naprawdę coś poważnego?.. Możliwe, że gotowe trwać jaki tydzień, co?.. Boże, mój Boże! Jaka długa recepta! Co mu pan doktór takiego przepisuje?
Pan Finet nie odpowiadał, przyzwyczajony do takich wypytywań chłopów, których choroba przerażała i wytrącała z równowagi. Wziął też sobie za zasadę nie odpowiadać im i traktować ich jak chore bydło, nie wdając się w żadne z niemi gawędy. Miał duże doświadczenie w zakresie wypadków częstszych i zazwyczaj wyciągał pacjentów swoich z biedy bodaj lepiej nawet aniżeli robiłby to człowiek większej wiedzy. Przeciętność, do jakiej doprowadzili go i jakiej winę im tylko przypisywał, czyniła go twardym dla nich, co potęgowało jeszcze ich szacunek dla doktora, mimo stałego powątpiewania o