— A jeśli mnie naprzykład dostaną się same łąki, to może będę jadł trawę tylko?... Nie, nie; chcę mieć potrochu wszystkiego: siano dla krowy i konia, zboże i wino dla siebie.
Fouan, słuchający uważnie słów syna, skinął głową na znak uznania. Z ojca na syna dzielono grunty w ten sposób, a żeniaczka i dokupowanie zaokrąglały znów posiadłość.
Delhomme, do którego należało dwadzieścia pięć hektarów, szerszy miał na tę sprawę pogląd, okazał się wszakże ustępliwym: przyszedł w imieniu żony jedynie, aby nie być skrzywdzonym przy podziale. Co zaś do Hiacynta, nie brał on udziału w ogólnym sporze, zajęty polowaniem na przelatujące skowronki, do których celował kamykami, trzymanemi w garści. Ilekroć który z ptaków, obezwładniony wichurą, zawisł na dwie sekundy w powietrzu z nieruchomo rozpostartemi, drżącemi skrzydełkami, trafiał w niego kamykiem, ciskanym ze zręcznością człowieka leśnego. Trzy spadły już, włożył je więc krwawiące jeszcze do kieszeni.
— No, dość gadania, podziel nam to na trzy części — zawołał żartobliwie Kozioł, tykając geometrę — ale, pamiętaj, nie na sześć. Widzi mi się, że tęgo już masz dzisiaj w czubku.
Grosbois, urażony, wyprostował się i odparł z godnością:
— Spróbuj uchlać się tak, jak ja, i mieć otwarte oczy... Tak, tak, mój kochanku... Kto z was podejmie się zastąpić mnie przy ekierce?
Nikt nie miał odwagi podjęcia wyzwania, wobec czego tryumfujący geometra szorstko zawołał chłopca, którego wprawiło w ekstazę polowanie Hiacynta kamykami na skowronki. Ekierka ustawiona została na postumencie, zatknięto już tyczki, kiedy nagle sposób dzielenia parceli nowy wywołał spór. Geometra, po którego stronie stanęli Fouan i Del-
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.