siał teraz znosić od Kozła obelżywe słowa, a nawet łajania. Nie pamiętał już o pozostałych swoich dzieciach; wpadł w zupełną apatję i na myśl mu już nawet nie przychodziło, że mógłby wydostać się stąd. A zresztą, gdzieindziej nie byłoby też lepiej. Po cóż więc zmieniać? Fanny, przechodząc obok ojca, ani drgnęła; poprzysięgła sobie, że nigdy nie przemówi do niego pierwsza. Hjacynt, miększy w gruncie od innych, choć przez jakiś czas boczył się na starego za brzydki sposób, w jaki opuścił Zamek, zabawił się pewnego wieczora spojeniem go u Lengaigne‘a aż do utraty przytomności, a potem odprowadzeniem go w tym stanie do Kozłów. Zrobiła się straszna chryja, cały dom był na nogach, Liza musiała uszorować podłogę w kuchni, Kozioł przysięgał, że jeżeli się to jeszcze raz powtórzy, pośle ojca spać na gnojówkę. Dlatego też stary, nastraszony, bał się teraz starszego syna do tego stopnia, że przemagał nawet swoją żarłoczność i nie przyjmował od niego poczęstunku. Często też, siadując przy drodze, widywał Flądrę, oprowadzającą swoje gęsi. Dziewczyna zatrzymywała się, wświdrowywała w niego wązkie szparki swoich oczu, obszukując go niemi niejako, gawędziła z nim przez chwilę, podczas kiedy sznur sunących za nią ptaków czekał, stojąc na jednej nodze z wyciągniętemi w jednym kierunku szyjami. Pewnego ranka wszakże spostrzegł, że skradła mu chustkę; odtąd, jak tylko ujrzał ją zdaleka, machał na nią swojemi kijami, żeby odpędzić ją precz. Flądra śmiała się szyderczo, bawiła się szczuciem na starego swoich gęsi i odchodziła wówczas dopiero, kiedy przypadkowy jakiś przechodzień groził jej kułakiem, jeżeli nie zostawi dziadka w spokoju.
Dotychczas jednak mógł Fouan chodzić. Było to wielką dla niego pociechą, nie przestał bowiem interesować się ziemią i wlókł się zawsze na dawne swoje pola, pociągany manją starych amantów, nie dających spokoju dawnym swoim kochankom. Włóczył się
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/528
Ta strona została uwierzytelniona.