Dotarłszy w ten sposób do końca brózdy, zawracał i zaczynał oranie nowej. Niebawem ogarnęło go odurzenie mocną wonią, bijącą z całej tej poruszonej ziemi, wonią wilgotnych zakątków, w których pęczniały nasiona. Przyczyniał się do tego ciężki krok, jakim się posuwał naprzód i uporczywe wbijanie wzroku w ziemię. Nie było mu nigdy sądzone stać się prawdziwym chłopem-rolnikiem. Nie urodził się na tej ziemi, pozostawało w nim zawsze coś z dawnego robotnika miejskiego, z żołnierza, który odbył całą kampanję włoską. Dlatego widział i czuł to wszystko, czego nie widzą i nie czują prawdziwi chłopi: wielką, smutną ciszę równiny, potężny dech ziemi zarówno ogrzewanej promieniami słońca, jak zalewanej strugami deszczu. Zawsze myślał o znalezieniu cichego schronienia na wsi. Jakaż była to jednak z jego strony głupota wyobrażać sobie, że, z chwilą, kiedy rzuci fuzję i hebel, pług zadowolni jego umiłowanie ciszy i spokoju! O ile nawet ziemia jest istotnie cicha i spokojna, dobra dla tych, co ją kochają, wsie, przyklejone do niej, niby gniazda robactwa, roje ludzkie, żyjące jej ciałem i potem ,wystarczają do zatruwania jej bliskości i obrzydzenia jej. Jan nie pamiętał, aby kiedykolwiek tyle przecierpiał, ile od czasu przybycia swojego, tak odległego już, do Borderie.
W pewnym momencie zmuszony był podnieść nieco rękojeść, aby ułatwić wkrawanie się lemiesza. Rozgniewało go lekkie skrzywienie prostej linji brózdy. Zawrócił, zawziął się gorliwiej jeszcze w pracy i popędzał szkapę.
— Djahu!... Heep!...
Tak, ile utrapień w ciągu tych dziesięciu lat! Nasampierw jego długie wyczekiwanie na Frankę, a teraz, od dwóch lat, od czasu, jak się pobrali, czy mógłby powiedzieć, że czuje się prawdziwie szczęśliwym? Kochał ją serdecznie po dawnemu, przeczuwał jednak, że ona nigdy go nie pokocha, jak pragnąłby być kochany, całą duszą, całem ciałem. Żyli z sobą w zu-
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/533
Ta strona została uwierzytelniona.