Odkrycie to oblało ją rumieńcem wstydu, rozsrożyło ją przeciwko niej samej, obalając całe dotychczasowe pojęcie jej o sprawiedliwości. Mężczyzna, należący do innej, będący własnością znienawidzonej przez nią siostry, jedyny mężczyzna, którego nie mogła mieć, o ile nie miała popełnić świństwa! A ona pozwoliła mu doprowadzić rzecz do końca, a potem jeszcze ścisnęła go tak mocno, że odrazu musiał domyślić się wszystkiego!
Jednym skokiem zerwała się z ziemi, oszalała, rozchełstana, wypluwająca z siebie całą swoją rozpacz i nędzę w urywanych słowach.
— Świnie!... Obrzydliwcy!... Tak, jedno i drugie, świnie! Zniszczyliście mnie!... Nie takich jeszcze jak wy, ścinają na gilotynie!... Powiem wszystko Janowi, świńtuchy ohydne!... Zapłaci on wam za mnie!...
Kozioł wzruszał drwiąco ramionami, kontent, że mu się nareszcie udało.
— Daj spokój!... Przecie tego tylko chciałaś! Czułem dobrze, jak ci to smakowało! Nie zapieraj się!... Użyjemy sobie jeszcze niejeden raz!
Wesołość męża do reszty rozjuszyła Lizę, która całą złość, jaka wezbrała w niej na Kozła, wywarła na siostrze.
— Prawdę mówi, ty rozpustna dziewko, sama widziałam. Uczepiłaś się go, zniewoliłaś chłopa.... A co, nie mówiłam, że całe moje nieszczęście spadło na mnie przez ciebie?! Odważ się powiedzieć jeszcze, że nie ty odbiłaś mi męża!... Tak, zaraz na drugi dzień po naszym ślubie, jakem ci jeszcze ucierała nosa.
Zazdrość jej, niezrozumiała po niedawnej gotowości dopomożenia mężowi, zazdrość, mająca źródło nietyle z konieczności dzielenia się swoim chłopem, ile w przymusowem oddaniu siostrze połowy swojej egzystencji, wybuchła teraz z całą potęgą. Gdyby ta siostra, związana z nią najbliższemi węzłami krwi, nie była wcale przyszła na świat, czy miałaby potrzebę
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/549
Ta strona została uwierzytelniona.