znajdowali się też Nénesse i Delfin, niegdyś nierozłączni. Teraz jeden z nich, Nénesse, pozostawał na służbie u restauratora w Chartres. Poprzedniego dnia przybył on do Rognes, aby przenocować u rodziców. Delfin z trudnością go poznał, taki był zmieniony. Prawdziwy panicz! z laseczką w ręku, w cylindrze, w jasno-błękitnym krawacie, ujętym w obrączkę; nie kupował już gotowych ubrań, tylko dawał je specjalnie szyć u krawca i przedrwiwał garnitury, sprzedawane przez Lambourdieu’go. Delfin, przeciwnie, zgrubiał jeszcze, schamiał, członki mu stwardniały, twarz spiekła się na słońcu, wyrósł niczem roślina, pędzona z gruntu. Mimo to, odrazu nawiązali dawną zażyłość. Po spędzeniu razem części nocy zjawili się pod ramię na placu przed szkołą na apel dobosza, którego walenie w bęben nie ustawało, rozlegając się uporczywie, nieznośnie.
Rodzice wyczekiwali w pobliżu. Delhomme i Fanny, którym pochlebiała wytworność ich syna, chcieli być obecni przy jego wyruszeniu. Nie obawiali się zresztą niczego, przezornie wykupiwszy go naprzód już. Bécu, natomiast, obnoszący z dumą wypolerowaną na glanc swoją tablicę oficjalnego stróża porządku, wygrażał się, że spierze żonę, która pozwala sobie płakać. Cóż to? Czy Delfin nie nadaje się do służenia ojczyźnie? Chłopak sam kpił sobie z tego, pewien, że wyciągnie dobry numer. Kiedy zebrali się wreszcie wszyscy poborowi w liczbie dziewięciu, co potrwało dobrą godzinę, wręczył im Lequeu sztandar. Zawiązała się sprzeczka, komu ma przypaść honor noszenia go. Zazwyczaj nosił sztandar najsilniejszy z chłopaków i najwyższy, tak że wybór padł wreszcie zgodnie na Delfina. Wydawał się wielce tem zmięszany, był bowiem w gruncie rzeczy nieśmiały, pomimo wielkich swoich pięści, i niepewny siebie, o ile szło o coś nowego, do czego nie przywykł. A ten wielki szmat płótna, plątał mu się tak niezdarnie w rękach! Byle tylko nie był mu złą wróżbą!
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/554
Ta strona została uwierzytelniona.