Doktór Finet przybył następnego dnia dopiero około dziesiątej i wydawał się wielce zdziwiony, że zastał jeszcze Franusię przy życiu. Przekonany był, że wypadnie mu już tylko podpisać pozwolenie pochowania jej zwłok. Zbadał ranę, pokręcił głową, zainteresowany historją, jaką mu opowiedziano, nie żywiąc zresztą żadnych podejrzeń. Musiano mu ją jeszcze raz powtórzyć: w jaki sposób do licha mogła nieszczęśliwa upaść na ostrze kosy? Po chwili odjechał, oburzony taką niezręcznością, zły, że będzie musiał powtórnie się fatygować dla stwierdzenia zgonu. Jan zachował ponury wyraz twarzy i nie odrywał oczu od leżącej z zamkniętemi powiekami Franusi, niemej wobec zwróconego na siebie badawczego spojrzenia męża, Domyślał się jakiegoś kłamstwa, czegoś, co zataić chciała przed nim. O świcie wybiegł na chwilę i pośpieszył na lucernik, chcąc przekonać się naocznie, nic wyraźnego jednak nie znalazł, wszelkie bowiem ślady kroków zatarły się podczas ulewy nocnej i tylko bardziej wydeptany kawałek pola wskazywał na prawdopodobne miejsce upadku. Po odjeździe doktora golił się przy łóżku umierającej, sam na sam w tej chwili z nią, jako że matka Frimat poszła na śniadanie, a Starsza wróciła do siebie, aby zajrzeć do swojego gospodarstwa.
— Cierpisz bardzo?... Powiedz?
Zacisnęła powieki, nie odpowiadając.
— Powiedz, nie taisz ty czego przedemną?
Możnaby myśleć, że umarła już, gdyby nie lekki, z trudnością wydobywający się z jej piersi oddech. Od dnia poprzedniego leżała nawznak, jak przygwożdżona nieruchomością i milczeniem. W spalającej ją gorączce wola młodej kobiety zdawała się tężeć w głębi jej świadomości i opierać skutecznie bredzeniu, tak wielki był jej lęk przed mówieniem. Miała zawsze dziwny charakter, zaciętą, jak mówiono głowę, przeklęty upór Fouanów, którzy nigdy nie robili nic jak wszyscy inni i którzy dziwaczne mieli pomysły,
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/556
Ta strona została uwierzytelniona.