do wsi. Syn Briquetów wyciągnął numer 13: przepadł! Chłopakowi Cuillotów dostał się 206 — dobry, niema gadania! Nie było jednak pewności co do pozostałych; wieści były sprzeczne, co potęgowało jeszcze podniecenie. Niewiadomo było nic o Delfinie, ani o Nénessie.
— Ach, serce poprostu zamiera we mnie! Czy to nie głupio? — powtarzała Fanny.
Wezwano przechodzącą w tej chwili matkę Bécu. Była znów w kościele, plątała się, jak ciało bez duszy; niepokój jej wzrósł do tego stopnia, że nie zatrzymała się nawet, aby pogawędzić z kumoszkami.
— Nie mogę się już utrzymać, idę im na spotkanie.
Jan, stojąc przy oknie, nie słuchał rozmowy. Błędne jego oczy wpatrzone były wdal. Od rana już zauważył, że stary Fouan wałęsał się dokoła domu, oparty na swoich dwóch kijach. Nagle, dostrzegł twarz jego przyklejoną do szyby okiennej. Wypatrywał widocznie, co się dzieje w izbie. Kiedy Jan otworzył okno, stary wyraźnie spłoszył się i ledwie zdołał wybąkać zapytanie o stan chorej.
— Bardzo źle — odpowiedział Jan. — Kończy.
Wówczas stary wyciągnął szyję, wpijając w izbę tak uporczywy wzrok, jak gdyby nie był w stanie oderwać go od niej. Na jego widok Starsza i Fanny powróciły znów do myśli posłania po Lizę. Każdy musi zrobić swoje, każdy musi przyczynić się; nie może się tak skończyć. Kiedy chciały poruczyć misję tę Fouanowi, stary, przerażony, cały trzęsący się, uciekł. Mamrotał coś, seplenił słowa jakieś bęzzębnemi swojemi wargami, stężałemi ze stałego milczenia.
— Nie, nie!... Nie mogę, nie mogę!...
Lęk jego uderzył Jana; kobiety machnęły ręką. Ostatecznie to rzecz obu sióstr; nie można przecie zmusić nikogo do pogodzenia się. W tej chwili dał się słyszeć odgłos jakiś, zrazu słaby, daleki, podobny do brzęczenia dużej muchy, potem coraz mocniejszy,
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/563
Ta strona została uwierzytelniona.