czele omal nie zaprowadził ich wszystkich do Aigry, w której byliby się napewno potopili.
Przymaszerowawszy wreszcie do merostwa, oddał Delfin sztandar.
— Do licha ciężkiego!... Dosyć mam przebrzydłej tej szmaty! Nieszczęście mi przyniosła!
Porwał pod ramię Nénesse’a i uprowadził go, podczas gdy reszta zapełniła oberżę Lengaigne’a w otoczeniu krewnych i przyjaciół, którzy nareszcie mogli dowiedzieć się szczegółów. Macqueron ukazał się na progu swojego sklepu, zgnębiony, że rywal zagarnie cały dochód.
— Chodź — rzucił mu Delfin krótko. — Pokażę ci coś zabawnego!
Nénesse poszedł za nim. Będą mieli jeszcze czas wrócić na wypitkę. Przeklęty bęben nie rozdzierał im już uszu, dobrze im było iść tak we dwójkę po opustoszałym gościńcu, tonącym w coraz czarniejszym mroku. Wobec milczenia towarzysza, pogrążonego w niezbyt wesołych prawdopodobnie myślach, zaczął Nénesse mówić mu o ważnej dla siebie sprawie. Dnia onegdajszego, w Chartres, zaszedłszy dla własnej zabawy na ulicę Żydowską, dowiedział się, że Vaucogne, zięć państwa Karolostwa, chce sprzedać zakład. Interes nie mógł iść pod zarządem takiego durnia, którego zjadały własne jego pensjonarki. Ale dla człowieka nie leniwego, mającego głowę na karku, tęgie ramiona i znającego się na rzeczy, jaki pyszny objekt do wyzyskania, jaka śmietanka do zagarnięcia! Tem lepiej się właśnie składało, że on sam, u swojego restauratora, zajmował się działem zabaw, mając zwrócone baczne oko na moralność dziewcząt. Trzeba było widzieć, co się tam działo! Otóż cała rzecz polega na tem, żeby nastraszyć państwa Karolów, wykazując im jak na dłoni, że policja lada dzień zamknie Nr. 19, takie się tam wyprawiały brewerje, i tym sposobem złapać samemu dom za półdarmo. Co? Lepsze to, niż uprawianie ziemi? Stanie się odrazu panem!
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/566
Ta strona została uwierzytelniona.