Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/579

Ta strona została uwierzytelniona.

ich haseł wolności, równości i braterstwa, drugi — władczej swojej organizacji naukowo-socjalnej. Bladzi byli, zrozpaczeni, że nie potrafili znaleźć słowa odpowiedzi, oburzali się bardziej jeszcze niż chłopi, gardłując, że należałoby zgilotynować takiego huncfota. Kozioł, wobec całego tego morza krwi, której domagał się ten szaleniec, wobec tych strumieni posoki, które zlewał dzikim gestem na ziemię, podniósł się, wstrząsany dreszczem, że aż latała mu głowa, którą trząsł nieświadomie, jak gdyby potakiwał. Potem prześlizgnął się wzdłuż ściany, spoglądając zukosa, czy nikt go nie śledzi, i znikł także z kolei.
Popisowi nawiązali natychmiast przerwane ucztowanie. Wrzeszczeli, żądali, aby Flora ugotowała im parówki, kiedy nagle, Nénesse przerwał im, wskazując na Delfina, który upadł zemdlony, uderzając nosem o krawędź stołu. Biedaczysko biały był jak papier. Chustka, która zsunęła mu się ze zranionej ręki, barwiła się wielkiemi krwawemi plamami. Na ten widok zatrąbiono do ucha śpiącemu wciąż jeszcze Bécu, który zbudził się wreszcie i spojrzał na okaleczoną pięść syna. Zrozumiał widocznie, bo schwycił w rękę litr, żeby skończyć z nim, jak wrzasnął. Potem, kiedy wyprowadził chłopaka, chwiejąc się sam na nogach, słychać było z dworu jeszcze, jak, w pośród wymysłów i przekleństw, wybuchnął wielkim płaczem.
Tego samego wieczora, pan Hourdequin, dowiedziawszy się od swojej czeladzi o wypadku Franusi, udał się, przez przyjaźń do Jana, do Rognes, aby dowiedzieć się, co słychać. Poszedł pieszo, paląc swoją fajeczkę w pośród mroków nocy, rozmyślając wśród wielkiej ciszy o wszystkich swoich zmartwieniach i umyślnie obchodząc dalszą drogą po zboczu, aby uspokoić się trochę przed spotkaniem z dawnym swoim parobkiem. Na dole jednak, usłyszawszy głos nauczyciela szkolnego, rozlegający się przez otwarte okno daleko w ciemnościach pól, zatrzymał się nie-