dowiedziawszy się o śmierci starego, zrozumiał, że to ich sprawka. Łotry, do licha ciężkiego, usmażyli go żywcem, aby nie dać mu wygadać się. Franusia, Fouan! Zamordowanie jej zmusiło ich do sprzątnięcia starego. Czyja kolej teraz? Pomyślał, że napewno jego: wiedzą, że zna ich tajemnicę, wsadzą mu więc kulkę gdzieś z za węgła lasu, jeżeli będzie się upierał przy pozostaniu we wsi. Dlaczego więc nie miałby pójść zaskarżyć ich odrazu? Decydował się na to; pójdzie, opowie całą historję żandarmom, jak tylko wstanie. Potem jednak opadły go znów wahania i wątpliwości, brak zaufania do grubej tej sprawy, w której będzie musiał stawać jako świadek, obawa, że będzie na tem cierpiał tyleż, ile winowajcy. Po co przysparzać sobie jeszcze kłopotów? Jest to oczywisty brak odwagi, prawda; znajdował wszelako wytłumaczenie przed samym sobą, powtarzając sobie, że, jeśli nie powie nic, spełni tylko ostatnią wolę Franusi. Dwadzieścia razy w ciągu nocy chciał i nie chciał, doprowadzony do choroby poczuwaniem się do obowiązku, przed którego spełnieniem wzdrygał się i cofał.
Kiedy wreszcie, około godziny dziewiątej, wyskoczył z łóżka, zanurzył przedewszystkiem głowę w misce z zimna wodą. Nagle powziął decyzję. Nie powie nic, nie będzie nawet wszczynał procesu, ażeby odzyskać połowę sprzętów. Gra nie byłaby napewno warta świecy. Uczucie dumy dodawało mu odwagi. Rad był, że nie ma z nimi nic wspólnego, z tymi łajdakami! że jest im obcy! Niech się zagryzają pomiędzy sobą: ziemia uwolniłaby się od ładnych ptaszków, gdyby popożerali się wszyscy wzajem! Cała przecierpiana męka, obrzydzenie na myśl o dziesięciu latach, spędzonych w Rognes, buchały mu z głębi serca płomieniem gniewu. I pomyśleć, że taki był szczęśliwy w dniu, w którym uwolnił się od służby wojskowej, po wojnie włoskiej, że tak upajał
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/612
Ta strona została uwierzytelniona.