Przybiegłszy, wskoczyła okrakiem na niski murek i krzyknęła ostrym, łobuzowskim tonem:
— O, jak fajnie się pali!... To ten świńtuch Tron puścił czerwonego koguta, podłożył ogień aż w trzech miejscach naraz: w stodole, w stajni i w kuchni. Złapali go, jak zapalał słomę, parobcy omało go nie rozdarli na strzępy... A teraz, wszystko się piecze na ogniu: konie, krowy, owce! O, warto posłuchać, jak ryczą! Nigdyście nie słyszeli takiego ryku!
Jej zielone ślepia błyszczały, wybuchła głośnym śmiechem.
— A Jakóbka!... Ha, ha!... to paradne! Wiecie, że była chora od śmierci gospodarza. Zapomnieli o niej, zostawili ją w łóżku... Przysmalała się już, ledwo mogła wyratować się w jednej koszuli. O, jaka też była śmieszna, kiedy wyskakiwała tak po polu z gołemi girami! Upiekła się już na pieczeń, pokazywała raz wraz, to tył, to przód, a ludzie krzyczeli za nią: Hu! hu! Bo przecie nikt jej tam nie lubi!... Stary jakiś zawołał nawet:
— Widzicie, wychodzi tak, jak przyszła, w jednej koszuli na grzbiecie!
Flądra aż wiła się ze śmiechu.
— Chodźcie, chodźcie!... Mówię wam, jakie to śmieszne, aż strach!... Ja wracam tam!
Rzekłszy to, zeskoczyła z murka i puściła się pędem na płonący folwark.
Pan Karol, Delhomme, Macqueron, i prawie wszyscy chłopi pośpieszyli za nią. Kobiety, ze Starszą na czele, wyszły z cmentarza na drogę, aby lepiej widzieć pożar. Pozostali tylko oboje Kozłowie; Liza zatrzymała Lengaigne‘a, pragnąc wypytać się go niby mimochodem o Jana: dostał widać zajęcie, kiedy zostaje w Rognes? Dowiedziawszy się jednak od oberżysty, że Jan postanowił zaciągnąć się ponownie do wojska, oboje, Liza i Kozioł, którym straszny ciężar spadł z głowy, zdobyli się równocześnie na ten sam okrzyk:
— A to kretyn!
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/631
Ta strona została uwierzytelniona.