Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

Weterynarz zaciął swoją szkapę, a chłopi zeszli wdół ku rzece ścieżkami, które deszcz zamienił w strumienie. Zbliżali się już do trzech hektarów łąki, którą trzeba było podzielić, kiedy znów lunęło, jak z cebra. Tym razem jednak zawzięli się, chcąc skończyć co rychlej, jako że głód doskwierał im nie na żarty. Jeden już tylko sprzeciw opóźnił trochę koniec, sprzeciw z powodu trzeciego udziału, na którym nie było drzew, gdy tymczasem na dwóch innych działkach porastał mały lasek. Wszystko wreszcie dało się uregulować i pogodzić. Geometra obiecał dać notariuszowi potrzebne wskazówki, aby mógł sporządzić akt. Zgodzono się odłożyć ciągnienie losów na następną niedzielę, w domu ojca, o dziesiątej rano.
Wracano już do Rognes, kiedy Hiacynt zaklął nagle.
— Poczekaj, flądro przebrzydła, poczekaj, sprawię ja ci lanie!
Nad skrajem zarosłego zielskiem gościńca Flądra, nie spiesząc się, oprowadzała swoje gęsi pod potokami ulewnego deszczu. Na czele zmoczonego i zachwyconego stadka kroczył gąsior, a ilekroć zawracał na prawo wielki swój żółty dziób, wszystkie wielkie żółte dzioby wykręcały się na prawo. Dziewczyna zlękła się pogróżki, popędziła galopem ugotować strawę, a za nią sunął sznur wyciągniętych szyj, wydłużających się za wyciągniętą szyją gąsiora.

IV.

W następną niedzielę przypadał właśnie 1-y listopada. dzień Wszystkich Świętych. Na krótko przed wybiciem dziewiątej ksiądz Godard, proboszcz z Bazoches-le-Doyen, będący również pasterzem dusz dawnej parafji Rognes, stanął na szczycie stoku, opadającego aż ku mostowi na Aigrze. Parafja Rognes, niegdyś znaczna, licząca obecnie zaledwie trzystu mieszkańców, nie miała od wielu już lat własnego pro-