pozostały tylko buty i kapelusz. Kiedyindziej znów snuto jakieś opowieści bez końca o wilkach, o żarłocznych wilkach, które w ciągu wieków całych wyniszczały Beaucję. Dawnemi czasy, kiedy Beaucja, dzisiaj naga i ogołocona z roślinności, zachowująca z dawnych swoich borów rzadkie jedynie kępy drzew, gęsto była zalesiona, niezliczone stada gnanych głodem wilków wypadały w zimie z lasów i rzucały się na bydło. Pożerały też nieraz kobiety i dzieci. Starzy ludzie ze wsi okolicznych przypominali sobie, jak w czasie wielkich śniegów wilki zapędzały się aż pod same miasto. W Cloyes słychać było wycie ich na placu Świętego Jerzego; w Rognes rozlegało się ich dyszenie z po za niedomkniętych wrót obór i owczarni. Następował szereg stale powtarzających się anegdotycznych opowiadań: o młynarzu, na którego napadło niespodzianie pięć ogromnych wilków, a który porozpędzał je potarciem zapałki o hubkę i krzesiwo; o małej dziewczynce, za którą wilczyca gnała galopem przez dwie mile i którą pożarła na samym już progu domu, kiedy biedactwo upadło wybite z sił. Potem jeszcze inne, o wilkołakach, o ludziach, przemienianych w zwierzęta, wskakujących zapóźnionym przechodniom na plecy, zmuszających ich umykać aż do śmierci...
Co wszakże najbardziej mroziło krew zbierających się na wieczornice przy skąpem świetle lichej świeczki, a potem, po wyjściu z obory, kazało im biec w przerażeniu co tchu, rozglądając się z niepokojem śród mroku nocy, były to opowieści o zbrodniach „Podpiekaczy“, słynnej bandy zbójeckiej z pod Orgères, która, po latach sześćdziesięciu jeszcze, budziła dreszcz zgrozy wśród całej okolicy. Były ich setki, same włóczęgi, żebracy, dezerterzy z wojska, poprzebierani za handlujących, mężczyźni, dzieci, kobiety, wszyscy żyjący z kradzieży, z rozboju i z rozpusty. Nachodzili okolicę całemi grupami, niby wojska,
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.