do Fanny — chcecie, żeby wasz syn został dziewczyną?... Ja napewno wlepię Delfina do pułku, zobaczycie!
Dzieci przestały się bawić. Delfin podniósł okrągłą, twardą głowę wyrostka, czującego już pociąg do ziemi.
— Nie — oświadczył energicznie z miną upartą.
— Co takiego? co powiedziałeś? — Nauczę ja cię odwagi, ty marny Francuzie!
— Nie chcę wyjeżdżać, chcę zostać w domu.
Polowy podniósł na chłopca pięść, w porę zatrzymał go jednak Kozioł.
— Daj mu spokój, to dzieciak jeszcze!... Ma rację. Komu jest potrzebny? Znajdzie się dość innych. Cóż do djabła, czy po to człowiek na świat przychodzi, żeby rzucać swój kąt, dać się prowadzić jak cielę na rzeź z powodu głupich jakichś awantur, które go nic a nic nie obchodzą? Ja sam nigdy nie wyjeżdżałem z mojej okolicy i wcale mi to źle nie posłużyło.
Wyciągnął w istocie wysoki numer, był prawdziwem dzieckiem ziemi, nieodwołalnie związanem z glebą, znał tylko Orlean i Chartres i nie widział nigdy nic poza równiną Beaucji. Zdawał się być dumny, że tak wzrósł w ziemię rodzinną, czerpiąc z niej soki żywotne, jak drzewo korzeniami. Wyprostował się. Kobiety wpatrzyły się w niego.
— Jak wracają z wojska, tacy są wszyscy wychudzeni! — ośmieliła się odezwać Lizka.
— A wy, Kapralu — zapytała matka Fouan — daleko byliście?
Jan kurzył swoją fajeczkę, nie odzywając się wcale. Wolał, jako rozważny człowiek, przysłuchiwać się co mówią inni. Zapytany bezpośrednio, wyjął powolnym ruchem fajkę z ust.
— Tak, dość daleko... Nie aż na Krymie jednak. Miałem tam właśnie jechać, kiedy wzięli Sewastopol... Ale potem byłem w ziemi włoskiej...
— Cóż to jest takiego ta ziemia włoska?
Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.