Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 201.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

chwili, że pokurczył go gwałtowny dreszcz strachu, czy też wstrętu, lecz w mgnienie potem — czoło jego spurpurowiało od gniewu.
— Kto śmie — zapytał głosem ochrypłym stojących w pobliżu dworzan — kto śmie nam urągać temi bluźnierczemi drwinami? Pochwyćcie go i pozbawcie maski, abyśmy poznali, kogo — skoro świt — mamy na murach stryczkiem pokarać?
A gdy to mówił, znajdował się książę Prospero w komnacie wschodniej, czyli błękitnej. Słowa jego donośnie i wyraźnie zabrzmiały po wszystkich siedmiu komnatach, gdyż książę był nieugięty i krzepki w sobie, zaś kapela zamarła na jego skinienie.
A stało się, że w komnacie błękitnej przebywał książę, mając po bokach świtę pobladłych dworzan.
Początkowo, gdy mówił, świta nieznacznym ruchem pokwapiła się ku natrętowi, który przez chwilę był dostępny, a który obecnie krokiem śmiałym i majestatycznym zbliżał się coraz do księcia. Atoli pod wpływem jakiejś nieokreślonej trwogi, która ogarnęła całe zgromadzenie na widok niedorzecznego zuchwalstwa maski, nie było nikogo, coby dłoń na niej