Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 244.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

moja krewna opuściła alkowę. Lecz białe i straszliwe widmo jej zębów nie opuściło i nie chciało opuścić obłąkanej alkowy mego mózgu. Nie było ani jednego szczerbu na ich powierzchni, — ani jednej skazy na ich emalii, — ani jednej centki na ich krawędzi, której by ów uśmiech przelotny nie zdążył zakarbować w mej pamięci.
Teraz właśnie widziałem je daleko wyraźniej, niźli przed chwilą. — Zęby! — Zęby! — Były tu, — były tam, — były wszędzie, — widzialne, namacalne, tuż przede mną. Długie, wązkie i niezwykle białe z pokurczonemi wokół blademi wargami, które rozwarły się straszliwe, jak to czyniły uprzednio. Wówczas szał mej monomanii objawił się w pełni i nadaremnie borykałem się z jej niepokonanym i cudacznym wpływem. Wśród niezliczonych przedmiotów świata zewnętrznego nie znalazłem dla swej myśli innej ostoi, prócz owych zębów. Pałałem ku nim żądzą rozszalałą. Wszelkie przedmioty, wszelką ku różnym rzeczom ciekawość pochłonął ten jedyny sen o zębach. One i tylko one stał przed oczami mego ducha i ich wyłączna odrębność przedzierzgnęła się