Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 060.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

alarm coraz mocniej. Uderzenia jego nabierały co chwila pośpiechu i nabierały co chwila odgłosu. Według musowego prawdopodobieństwa — przerażenie starca dosięgło kresów ostatecznych. Odgłos owych uderzeń z każdą chwilą — powtarzam — stawał się mocniejszy i mocniejszy! Uważnie-ż mnie słuchacie? Wszakże was uprzedziłem, że jestem nerwowy, i rzeczywiście — jestem nerwowy.
I oto — w pełni nocy, wpośród przeraźliwego milczenia tego starego domostwa — ów tak osobliwy szmer poraził mnie niepokonanym lękiem. W przeciągu kilku mgnień następnych wściągałem się i trwałem nieporuszenie. Lecz odgłos uderzeń wciąż i wciąż wzmagał się i wzmagał. Zdawało mi się, że serce pęknie. I oto ogarnęła mię troska nowa! Dźwięk ów mógł dolecieć uszu sąsiada! Godzina starca wybiła! Wyjąc w niebogłosy, odsłoniłem nagle latarnię i wdarłem się do pokoju. Staruch wydał jeden tylko okrzyk — jeden — jedyny. W okamgnieniu cisnąłem nim naoślep o podłogę i przytłoczyłem go całym miażdżącym ciężarem łoża. I tu się dopiero uśmiechnąłem radośnie na widok tak wynagrodzonych