O pierwszej piętnaście w całym lokalu nie było nikogo prócz dyżurującego detektywa i personelu.
— Gdzie Hagn? — przesłuchiwał Dick starszego kelnera.
— Poszedł do domu, — brzmiała mrukliwa odpowiedź. — Wychodzi zawsze wcześnie.
— To wymysł, mój synu, — rzekł Elk. — Niech nas pan zaprowadzi do jego pokoju.
Znaleźli się w wielkiej komnacie bez okien, wygodnie urządzonej i położonej na parterze, w części dawnej sali misyjnej, którą pozostawiono nietkniętą. Podczas gdy niżsi urzędnicy przeglądali księgi kartkę za kartką, Elk dokonał rewizji pokoju. W kącie stała mała kasa ogniotrwała, na której widniała pieczęć policyjna. Na kanapce leżało nieporządnie rzucone ubranie, zdjęte widocznie w wielkim pośpiechu. Elk wziął je do światła i obejrzał uważnie. Był to frak, który nosił Hagn, odprowadzając ich do stolika.
— Proszę przyprowadzić starszego kelnera. — Starszy kelner nie chciał udzielić wyjaśnień.
— Mr. Hagn zmienia zawsze ubranie przed odejściem, — rzekł.
— Dlaczego odszedł przed zamknięciem klubu?
Kelner wzruszył ramionami. — Nie znam jego spraw prywatnych, — rzekł, a Elk kazał go odprowadzić.
Przy ścianie stała toaletka z lustrem. Po obu stronach lustra znajdowały się małe lampy bez abażurów. Elk zapalił je i przy jasnem świetle dostrzegł dwie kępki włosów, które obejrzał na tle czarnego rękawa. W szufladzie znalazł flaszeczkę gumy alkoholowej, potem obejrzał starannie szczotkę.
Następnie wytrząsł zawartość kosza do papierów na stół. Znalazł kilka podartych rachunków, listów handlowych, cyrkularz jakiegoś sklepu, trzy ustniki od papierosów i rozmaite strzępy papieru. Jeden kawałek pokryty był gumą i zlepiony we dwoje.
Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/101
Ta strona została przepisana.