Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/102

Ta strona została przepisana.

— Założyłbym się, że wytarł tem swoją szczotkę, — rzekł Elk.
Z trudnością rozlepił papierek. Był on pokryty pismem maszynowem i składał się z trzech wierszy:

„Pilne. Odwiedzić Siedem E. S. 2. Napadu niema.
Zapewnić sobie zeznania M.
Pilne! Ż. I“.

Dick wziął papier z ręki Elka i przeczytał.
— Co do tego, że nie będzie napadu, to się myli, — rzekł.
— E. S. oznacza Eldor Street. Zaś 2 to albo numer drugi albo godzina druga.
— Ale kto to jest M.? — zapytał Elk, marszcząc brew.
— Prawdopodobnie Mills, człowiek, którego złapaliśmy w Wandsworth. Złożył on zeznania na piśmie, prawda?
— W każdym razie podpisał je, — rzekł Elk w zamyśleniu.
Przewracał raz poraz papiery, wydobyte z kosza, aż wreszcie znalazł to, czego szukał, małą kopertę zaadresowaną na maszynie do G. V. Hagna i noszącą na odwrocie stempel dzielnicowej poczty posłańców.
Elk posłał po portjera. — O której godzinie przyniesiono ten list? — zapytał.
Portjer był wysłużonym żołnierzem, jedynym z aresztowanych, który rozumiał swoje położenie.
— List ten nadszedł około dziewiątej, panie inspektorze, — rzekł usłużnie i okazał na potwierdzenie książkę pocztową. — Przyniósł go messengerboy (posłaniec miejski).
— Czy mr. Hagn często otrzymuje takie listy?
— Bardzo rzadko, panie inspektorze, — rzekł portjer i zapytał lękliwie, co się z nim stanie.
— Może pan iść do domu, ale pod nadzorem. Nie wolno panu rozmawiać z nikim, ani wspominać komukolwiek, że pytałem o ten list. Czy pan zrozumiał?