Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/105

Ta strona została przepisana.

Wyrzucono ubrania i policjanci poczęli rąbać tylną ścianę szafy. Dick przeszukiwał szybko papiery, leżące na stole.
— Zeznanie Millsa, — rzekł zdumiony. — A sporządzono przecież tylko dwa odpisy, z których ja mam jeden, a drugi znajduje się w pańskiem biurze, Elk.
W tej chwili tylna ściana szafy została wywalona i detektywi wpadli do sąsiedniego domu.
Teraz wyszedł najaw niezwykle ciekawy fakt, że przejście to biegło przez blok dziesięciu sąsiednich domów, a wnet okazało się, że we wszystkich tych domach aż do końca ulicy mieszkały Żaby. Ponieważ każdy z mieszkańców mógł być Numerem Siódmym, aresztowano wszystkich. Prócz owych drzwi w domu Maitlanda nie usiłowano nigdzie zamaskować przejść. W pozostałych domach były to tylko zwykle otwory, wybite w murach.
— Wątpię, czy go mamy, — rzekł Elk, powróciwszy bez tchu do Dicka. — Nie widziałem żadnego, któryby wyglądał na odrobinę mózgu.
— Czy nikt nie uciekł z tego bloku domów?
Elk potrząsnął głową. — Ludzie moi są w pasażu i na ulicy. Jest też sporo policji mundurowej. Nie słyszał pan gwizdków?
Nadszedł asystent Elka, aby mu zdać raport. — Na tylnym dziedzińcu znaleziono jakiegoś człowieka. Pozwoliłem sobie zabrać go policjantowi i przyprowadzić tutaj. Czy chce go pan widzieć?
— Dawaj go pan! — rzekł Elk.
W kilka minut później wepchnięto do pokoju związanego człowieka. Był średniego wzrostu, miał długie blond włosy. Przez chwilę Dick patrzał na niego zdumiony, potem zawołał:
— Toż to Carlo!