Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/107

Ta strona została przepisana.

— Gdy zobaczyłem, jak dwudziestu detektywów wybiegło z klubu Herona i odjechało w szalonem tempie, nie mogłem przecież przypuszczać, że pośpiech ich to tylko ma na celu, żeby jeszcze przed drugą lec w łóżeczkach, — rzekł Broad. — Bywam w klubie zwykle nad ranem. Członkowie jego są może mniej jeszcze pożądaną znajomością, niż reszta Żab. Ale bawią mię... Powtarzam swoje pytanie: czy widział pan milutkie dziecię, które uczy się sylabizować słowa O—LA MA KO—TA?
Elk miał wrażenie, że uprzejmy Amerykanin drwi z niego. — Niech pan lepiej wejdzie i pomówi z moim szefem.
Broad poszedł za inspektorem do sypialni gospodyni Maitlanda, gdzie Dick badał pozostawione przez Numer Siódmy przy raptownej ucieczce papiery.
Prócz kopji zeznania Millsa znalazł paczkę kartek, z których wiele wydawało się nieczytelnemi i niezrozumiałemi. Pisane były na maszynie i przypominały zupełnie rozkazy wojskowe. Były to rzeczywiście rozkazy Wielkiej Żaby, wydawane przez jego dowódcę sztabu, i nosiły podpis Numeru Siódmego.
Jedna kartka głosiła: „Pośpieszyć się z Raymondem Bennettem! L. niech mu powie, że jest Żabą. Cokolwiekby się z nim stało, musi to być wykonane przez kogoś, kto nie jest znany jako Żaba“.
Na innej kartce było napisane: „Gordon jest zaproszony na czwartek na obiad do poselstwa amerykańskiego. Zrobić koniec. Elk kazał zaprowadzić nowy dzwonek alarmowy pod czwartą kondygnacją schodów. Jedzie jutro o 4.15 do Wandsworth przesłuchać Millsa“.
Były i inne karteczki, mówiące o ludziach, o których Dick nie słyszał nigdy. Uśmiechał się właśnie nad lakoniczną instrukcją, nakazującą zrobić z nim koniec, gdy wszedł Amerykanin.