— Niech pan siada, mr. Broad. Posępne spojrzenie Elka zdradza mi, że potrafił pan usprawiedliwić swoją obecność tutaj.
Broad skinął głową z uśmiechem. — A mr. Elk zadaje sobie tyle trudu. — Spojrzenie jego padło na papiery. — Czy byłoby niedyskrecją, gdybym zapytał, czy to są wizytówki Żaby? — zapytał.
— Owszem, — rzekł Dick. — Każda uwaga pańska, dotycząca Żab, jest szczytem niedyskrecji, póki nie ma pan zamiaru dopomóc nam w wyjaśnieniu zagadki.
— Nie zdradzając się zupełnie, mogę panu jedno tylko zakomunikować, że pańska Żaba Numer Siedem uciekła, — rzekł Amerykanin chłodno. — Słyszałem okrzyki radości Żab, sprowadzanych pod eskortą na ulicę. Przebranie Numeru Siódmego było idealne. Nosił mundur policjanta.
Elk zaklął cicho, ale siarczyście. — Więc to był on, — rzekł. — On był tym policjantem, który odprowadził Hagna pod pozorem aresztowania go. A gdyby jeden z moich ludzi nie odebrał mu przypadkowo aresztanta, uciekliby obaj. Niech pan zaczeka chwilę.
Elk odszukał detektywa, który przyprowadził Hagna.
— Nie znam tego policjanta, — rzekł urzędnik. — Był z obcego mi oddziału. Wysoki mężczyzna z grubemi, czarnemi wąsami. Jeżeli to było przebranie, w takim razie było doskonałe.
Elk powrócił zdruzgotany.
— Jedno chciałbym tylko wiedzieć, jaką grę prowadzi Żaba z Ray’em Bennettem, — rzekł mr. Joshua Broad.
— Gdyż jest to w każdym razie jedna z najbardziej zajmujących intryg strategji Żab. — Powstał i wziął kapelusz. — Dobranoc! Niech pan nie zapomni poszukać dziecka, inspektorze, — uśmiechnął się na pożegnanie. Elk przeszukał dom od strychu do piwnic, ale bez rezultatu.
Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/108
Ta strona została przepisana.