Ręka, którą Brady przytknął do ust, drżała. Ella patrzała to na niego, to na Lolę, która także pobladła pod szminką. Brady poczłapał do drzwi, dysząc ciężko w nagłej ciszy, jaka zapanowała w pokoju.
— Proszę! — wysapał wreszcie, ale nie mógł się doczekać wejścia pukającego — i sam szarpnął drzwi.
Na progu stał Dick Gordon.
Spojrzał z uśmiechem na wszystkich pokolei.
— Widzę, że znak Żaby wywiera na niektórych z państwa przerażające wrażenie? — rzekł z satysfakcją.
Lola pierwsza odzyskała panowanie nad sobą. — To nieładnie z pańskiej strony tak nas nastraszyć. Od czasu, gdy tyle się o tem czyta w gazetach, bardzo się boję Żab.
— Ten znak to moja najnowsza zdobycz, — rzekł Dick z drwiącą powagą. — Nauczyła mię tego Żaba trzydziestego stopnia, jako znaku, który daje stary mistrz, Wielka Żaba, gdy raczy odwiedzić swoich poddanych.
— Pańska Żaba trzydziestego stopnia kłamie zapewne, — rzekła Lola, zarumieniona z gniewu. — Wogóle Mills...
— Nie wspomniałem wcale o Millsie, — rzekł Dick.
— Ale o jego aresztowaniu pisały przecież wszystkie gazety.
— Wiadomość ta nie ukazała się w żadnej gazecie, — rzekł Dick, — chyba tylko w „Nowym Kurjerze Żabim“, w rubryce „Osobiste“.
Ray wysunął się o krok naprzód. — Co pana tutaj sprowadza, Gordon? — zapytał.
— Chciałbym pomówić z panem prywatnie, — rzekł Dick.