— Niczego naprawdę złego nie będą przecież ode mnie żądali? — zapytał lękliwie. — Nie nadaję się zresztą zupełnie do zabijania ludzi, ale może masz rację — nie można winić „Żaby“ za wszystko, co robią jego ludzie. Pod jednym tylko względem nie ustąpię, Lolu: bezwarunkowo nie pozwolę się tatuować!
— Głuptasie! — rzekła Lola, wyciągając białe ramię. — Czyż ja jestem tatuowana? Albo Lew? Starsi nigdy nie są tatuowani! Nie wiesz wcale, jak wielka przyszłość cię czeka, mój drogi.
Ray ujął jej rękę i pogładził. — Lolu, — rzekł, — ta historja, którą opowiadał Gordon... że jesteś zamężna... to przecież nieprawda?
Lola pogłaskała go po włosach. — Gordon jest zazdrosny. Nie, nie pytaj, nie mogę ci teraz powiedzieć wszystkiego. Ale czyż on nie ma swoich powodów?
Ray wyciągnął ku niej ramiona, ale Lola cofnęła się.
— Słuchaj, zadzwonię teraz po stolik i pójdziesz z nami na lunch. Wypijemy na zdrowie Wielkiej Żaby, która żywi nas wszystkich.
Ale gdy Lola podniosła słuchawkę, ujrzała małą, czarną skrzyneczkę metalową, umocowaną do podstawy telefonu.
— Czy to jakiś nowy wynalazek? — zapytała.
— Założono to wczoraj, — rzekł Ray. — Monter opowiadał mi, że ktoś, telefonując podczas burzy, dostał silnego szoku, robią więc teraz próby z tym instrumentem, który zakładają wszędzie. Telefon jest przez to cięższy i brzydszy, ale...
Lola odłożyła wolno słuchawkę i pochyliła się nad aparatem.
— To dyktafon, — rzekła. — Przez cały czas naszej rozmowy podsłuchiwano nas.
Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/117
Ta strona została przepisana.