Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/130

Ta strona została przepisana.

— Proszę o książkę domową, — rzekł Elk, a portjer zaczął natychmiast wyliczać nazwiska, zawód i charakter lokatorów.
— Do kogo należy ten blok domów?
— Do Domu Bankowego Maitlanda. Teraz mr. Maitland kupił też pałac księcia Caux na Berkeley Square i...
— Niech mi pan nie opowiada jego całego życiorysu. O której godzinie miss Bassano wróciła do domu?
— Była cały wieczór w domu. Od jedenastej.
— Czy był ktoś u niej?
Portjer zawahał się. — Mr. Maitland przyszedł z nią, ale zaraz odszedł.
— Poza tem nikt?
— Nikt, prócz mr. Maitlanda.
— Niech mi pan da zapasowy klucz.
Portjer żachnął się. — Stracę posadę, — rzekł błagalnie. — Czy nie może pan zapukać?
— O, owszem, — rzekł Elk. — Niema dnia, żebym kogoś nie puknął w plecy przy aresztowaniu. Ale mimo to chciałbym mieć klucz.
Elk nie wątpił, że Lola zamknęła drzwi od wewnątrz na zasuwkę, i przypuszczenie jego sprawdziło się. Zadzwonił i czekał dość długo, zanim w okienku ukazało się światło, i Lola zjawiła się w szlafroku i czepku.
— Co to ma znaczyć, panie inspektorze? — zapytała. Nie próbowała nawet okazać zdziwienia.
— Zwykła przyjacielska wizyta. Czy mogę wejść?
Lola otworzyła drzwi szerzej, i Elk wszedł w towarzystwie Gordona i dwóch detektywów. Lola ignorowała Dicka zupełnie.
— Jutro pójdę do szefa policji, — rzekła, — a jeżeli mi nie da pełnego zadośćuczynienia, ogłoszę tę sprawę we wszystkich gazetach. To rzecz niesłychana, żeby wśród nocy