Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/131

Ta strona została przepisana.

wdzierać się do mieszkania samotnej panny, gdy jest sama i bez opieki...
— Jeżeli istnieje pora, w której samotna panna powinna być sama i bez opieki, to właśnie noc, — rzekł Elk uprzejmie. — Chciałem tylko rzucić okiem na pani miłe mieszkanko, Lolu. Opowiadano nam, że włamano się do pani. Może w tej chwili ten złoczyńca ukryty jest właśnie pod pani łóżkiem. Myśl, że mogłaby pani być, że tak powiem, zdana na łaskę i niełaskę takiego nikczemnego osobnika, nie daje spokoju naszej rycerskości. Williams, proszę przeszukać jadalnię! Ja zbadam salon. I sypialnię.
— Nie wejdzie pan do mojej sypialni, jeżeli ma pan w sobie choćby odrobinę przyzwoitości, — oburzyła się Lola.
— Niestety, nie mam jej, — przyznał Elk, — ani iskierki. Zresztą pochodzę z licznej rodziny, było nas w domu dziesięcioro. Jeżeli jest tam coś, czego mam nie widzieć, niech pani powie tylko: proszę zamknąć oczy! A ja zamknę napewno.
Napozór nie było jednak nic, co mogłoby się wydać podejrzane. Z sypialni przechodziło się do łazienki, gdzie okno było otwarte. Elk oświetlił latarką zewnętrzną stronę muru i zobaczył małą cewkę szklaną.
— To wygląda zupełnie jak izolator, — mruknął.
Powrócił do sypialni, szukając aparatu radjonadawczego. Otworzył drzwi olbrzymiej mahoniowej szafy do ubrań i zanurzył w niej rękę. Była to najpłytsza szafa, jaką widział kiedykolwiek, a tylna ściana wydała mu się dziwnie ciepła.
Lola obserwowała go z pogardliwym uśmiechem. Elk zamknął zpowrotem drzwi szafy, szukając ręką guzika. Długo trwało, aż go znalazł, ale wreszcie jakiś kawałek inkrustacji ustąpił pod naciskiem jego palca. Rozległ się cichy szmer i przednia część szafy poczęła się obracać.