Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/132

Ta strona została przepisana.

— A, ukryte łóżko! To praktyczny wynalazek!
Ale nie było to łóżko, lecz kompletny aparat, jakich używają radjostacje nadawcze. Elk patrzał i podziwiał.
— Ma pani z pewnością pozwolenie na to? — zapytał. Nie przypuszczał coprawda, aby tak było, gdyż zezwolenia na stacje nadawcze wydawane są w Anglji w bardzo niewielkiej ilości.
Ale Lola podeszła do biureczka i wyjęła żądany dokument.
— Dzielna z pani osoba, — rzekł Elk z szacunkiem. — Radbym zobaczyć też zezwolenie, jakie pani ma od Żaby Numer Jeden.
— A ja radabym wiedzieć, czy pan zawsze budzi ludzi po nocy, żeby ich pytać o zezwolenia?
— Korzystała pani dzisiejszej nocy z tego aparatu w służbie Żaby, — rzekł Elk krótko. — I może zechce pani wyjaśnić kapitanowi Gordonowi, dlaczego pani to uczyniła?
Lola zwróciła się po raz pierwszy do Dicka. — Nie używałam aparatu od szeregu tygodni, ale siostra jednego z moich przyjaciół prosiła mię dzisiaj wieczorem, żebym jej pozwoliła skorzystać z niego. Odeszła przed godziną.
— Ma pani na myśli miss Bennett? — zapytał Gordon, a Lola z idealnie odegranem zdumieniem uniosła piękne łuki brwi.
— Skąd pan to wie?
— Kochana Lolu, teraz się zdradziłaś, — roześmiał się Elk. — Miss Bennett stała przy mnie, kiedy zaczęłaś przemawiać żabim językiem. Złapałaś się, Lolu. A najlepsze, co możesz zrobić, to usiąść i opowiedzieć nam całą historję. Złapaliśmy wczoraj wieczorem Numer Siódmy i wiemy wszystko. Jutro Wielka Żaba będzie w kajdankach, a ja przyszedłem ci dać ostatnią szansę. Przyznam, że w gruncie rzeczy lubiłem cię zawsze potajemnie. Coś w tobie przypomina mi dziewczynę, którą kochałem niegdyś do szaleństwa.