Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/133

Ta strona została przepisana.

— Powiem panu jedno tylko, Elk, — rzekła Lola. — Nikogo pan nie złapał i nikogo pan nie złapie. Wsadził pan tego pokrakę Baldera do jednej celi z Hagnem, żeby przeżyć triumf. Ale nie przeżyje pan nic prócz wielkich, wielkich nieprzyjemności.
Kiedy indziej Dick byłby bardzo ubawiony wrażeniem, jakie słowa te wywarły na Elku, gdyż podbródek nieszczęsnego detektywa opadł, a oczy spoglądały bezradnie na Lolę ponad okularami.
— Hagn nie zezna nic, — ciągnęła Lola. — Gdyż ręka Żaby dosięgłaby go, jak dosięgła Litnowa i Millsa, jak dosięgnie pana, gdy Żaba uzna pana za godnego tego zaszczytu. Tak, teraz może mię pan aresztować, jeżeli pan chce. Słyszał pan przez dyktafon wszystko, co opowiadałam Ray’owi Bennettowi. Dlaczego nie zaaresztuje mnie pan, żeby mi wytoczyć proces?
Upokorzony Elk wiedział dobrze, że nie miał dowodów winy, żeby ją móc oskarżyć. A Lola wiedziała, że on to wiedział.
— Czy pani sądzi, że w ten sposób wymknie mi się pani, Bassano?
Słowa te wypowiedział Gordon, a Lola rzuciła mu złe spojrzenie.
— Przed mojem nazwiskiem stawia się „miss“, — warknęła.
— Prędzej czy później będzie pani tylko numerem, — rzekł Dick spokojnie. — Prędzej czy później złapię panią, a jeżeli nie ja, to mój następca. Przed prawem nie może się pani obronić, gdyż prawo jest wieczne.
— Rewizji mego mieszkania nie mogę panu zabronić, ale kazania nie mam potrzeby ani chęci słuchać, — rzekła Lola pogardliwie. — A jeżeli panowie skończyli, to pozwolę