Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/138

Ta strona została przepisana.

John Bennett dostrzegł już córkę. Szła szybkim krokiem przed nimi, przez środek gościńca, a gdy usłyszała zbliżające się auto, zboczyła na skraj drogi, nie oglądając się za siebie. Potem podniosła oczy, ujrzała ojca i zbladła. Za chwilę John Bennett był przy niej.
— Ależ, dziecko kochane, — rzekł z wyrzutem, — gdzieś ty była przez ten cały czas?
Dickowi wydało się, jakoby Ella była przestraszona. Oczy Elka zwężyły się badawczo.
— Nie mogłam spać i wyszłam trochę, ojczulku, — rzekła i kiwnęła Dickowi głową. — Skąd pan tutaj o tak wczesnej godzinie, kapitanie Gordon? To prawdziwa niespodzianka!
— Przyjechałem prosić panią o rozmowę, — rzekł Dick z wielką powagą.
— Mnie! — zawołała Ella, szczerze zdumiona.
— Kapitan Gordon słyszał tej nocy twój głos w radjo i chciałby się o tem czegoś bliższego dowiedzieć. Czy wyszłaś w sprawie Ray’a? Czy on przyjechał? — zapytał Bennett szybko. Ella potrząsnęła głową.
— Nie, ojczulku, — odpowiedziała spokojnie. — A co do radja, to nigdy jeszcze nie mówiłam do aparatu nadawczego, nigdy go nawet jeszcze nie widziałam.
— I myśmy też byli odrazu pewni, że to nie była pani! — rzekł Dick szybko. — Elk twierdził zaraz, że to ktoś podrabiał pani głos.
— Niech mi pani powie tylko jedno, miss Bennett, — wtrącił Elk, — czy była pani wczoraj wieczorem w mieście?
Ella milczała.
— Córka moja poszła o dziesiątej spać, już panom to powiedziałem, — odpowiedział za nią John Bennett.
— Czy pani była nad ranem w Londynie, miss Bennett? — nastawał Elk.
Ku zdumieniu Dicka Ella skinęła głową potakująco.