Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/155

Ta strona została przepisana.

banknotami studolarowemi. Ubranie nie miało firmy krawca, browning był wyrobu belgijskiego, paszport zaś mógł być fałszywy, ale w każdym razie blankiet, na którym był wystawiony, był bezsprzecznie prawdziwy. Późniejsze badanie wykazało, że paszport ten nie został wystawiony w drodze urzędowej.
Elk obejrzał przedmioty, rozłożone rzędem na biurku inspektora policji.
— Jest to najpiękniejszy ekwipunek podróżny jaki kiedykolwiek widziałem, — rzekł inspektor policji kolejowej. — Najpiękniejszy ekwipunek do ucieczki.
— I ja tak sądzę, — rzekł Elk. — A wie pan... założyłbym się, że na każdej krańcowej stacji kolejowej w Londynie znajduje się taka sama walizka. Zabiorę te rzeczy do Scotland Yardu. Może człowiek ten przyjdzie do pana zapytać o swoją walizkę, choć ja uważam to za zupełnie nieprawdopodobne.
Elk wyszedł z biura inspektora.
Jeden z północnych kurjerów nadszedł właśnie z dwugodzinnem opóźnieniem. Elk stał bezczynnie, obserwując falę podróżnych, wychodzących z dworca.
Po chwili dostrzegł znajomą twarz. Był jednak tak zatopiony w myślach, że poznał tego człowieka dopiero wówczas, gdy dotarł on już do wyjścia.
Był to John Bennett.
Elk podszedł do jednego z urzędników kolejowych.
— Skąd przychodzi ten pociąg?
— Z Aberdeen, sir.
— Ostatni postój?
— Ostatni postój w Doncaster.
W tej chwili Elk spostrzegł ze zdumieniem, że Bennett wraca. Przepychał się z trudem przez tłum podróżnych, dążących ku wyjściu. Widocznie czegoś zapomniał.