— Możebyś mi zagotowała czarnej kawy?
— Ojcze, dlaczego on się tak ciebie zląkł?
— Kochanie, pytasz za wiele. Poprostu zna mię z dawnych czasów.
— Żeby tylko nie wrócił! — westchnęła Ella.
— Już on nie wróci, — rzekł John Bennett z Horsham.
Dick Gordon przyszedł do Scotland Yardu, i Elk pośpieszył zdać mu raport.
— Znaleźliśmy jeszcze sześć takich samych walizek, o takiej samej zawartości jak ta z King’s Cross.
— Czy niema jakiegoś śladu, któryby prowadził do właściciela tych walizek?
— Nie, najmniejszego. Badaliśmy je daktyloskopijnie, ale ponieważ przechodziły one przez ręce szeregu pracowników kolejowych, nie sądzę, aby to dało jakieś rezultaty. Tylko w Paddington znaleźliśmy walizkę większą niż pozostałe. Zawierała ten sam ekwipunek, a ponadto grubą paczkę blankietów czekowych, opiewających na rozmaite filje rozmaitych banków. Są tam czeki na Credit Lyonnais, na Ninth National Bank w New Yorku, na Burrowstown Trust, na banki hiszpańskie, włoskie i rumuńskie i na pięćdziesiąt blisko filij pięciu największych banków angielskich.
Dick słuchał przygnębiony.
— Elk, oddałbym kilka lat życia za to, by móc zgłębić tajemnicę Żab. Kazałem teraz śledzić Lolę. Lew znikł, a gdy posłałem dziś człowieka do młodego mr. Raymonda Bennetta, żeby się dowiedzieć, co to ma znaczyć, oznajmił,