Elk zabrał z sobą dokumenty Baldera, aby wpisać do nich pewne dane, potrzebne w przyszłości do emerytury. Teraz zauważył, że widniał tam jeszcze jeden adres, jednakże atrament był tak wyblakły, że początkowo nie zwrócił na to uwagi.
— Pomyliłem się, — rzekł. — Tu jest nowy adres, Orchard Street, Stepney.
Ale pielęgniarka uśmiechnęła się.
— O nie, mr. Balder mieszkał u mnie przez wiele lat, — rzekła. — Przeprowadził się potem na Orchard Street, ale podczas wojny powrócił znowu do mnie, gdyż ataki powietrzne były na wschodnim krańcu miasta dość niebezpieczne. Mimo to ma może jeszcze pokój w Stepney.
— Hm, — mruknął Elk w zamyśleniu. Był już przy drzwiach, gdy pielęgniarka zawołała go znowu.
— Nie wiem, czy powinnam mówić z nieznajomym o jego sprawach, ale jeżeli pan ma do niego pilny interes, to myślę, że go pan zastanie w Slough. Dwa razy widziałam przypadkowo, jak auto jego zajeżdżało do „Siedmiu Szczytów” na Slough Road. Myślę, że ma tam przyjaciela.
— Czyje auto? — zapytał stropiony Elk.
— Jego, czy któregoś z jego przyjaciół, — rzekła pielęgniarka. — A czy pan jest z nim blisko zaprzyjaźniony?
— O tak, bardzo blisko! — rzekł Elk ostrożnie.
— Może pan wejdzie?
Elk wszedł za nią do małego, czystego, miłego pokoju.
— Jeżeli mam być szczera, to wymówiłam mr. Balderowi mieszkanie. Zawsze miał tyle wymagań i tak trudno go zadowolnić. Nie mogę już temu podołać. I nawet nie płacił mi wiele. Dostawałam za te dwa pokoje bardzo mało, a teraz mam widoki na znacznie korzystniejsze odnajęcie ich. A przytem był zawsze taki dziwny z listami. Przez niego musiałam
Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/179
Ta strona została przepisana.