— O dwie mile[1] stąd, może trochę bliżej. — Potem doda! z zakłopotaniem: — Mam nadzieję, że nie opisałem ojca pani?
— Myślę, że to był on, — rzekła dziewczyna niestropiona. — Ojczulek jest fotografem przyrody. Robi filmy z życia ptaków i zwierząt, oczywiście jako amator.
Dick odniósł wiadra na miejsce i zawahał się. Szukał pretekstu do pozostania jeszcze chwilę i zdawało mu się, że znalazł go w ogrodzie. Trudno jednak stwierdzić, jak dalece zdołałby wyczerpać ten temat rozmowy, gdyż samotność ich przerwał młodzieniec, który ukazał się w drzwiach domu. Był wysoki, przystojny, o atletycznej budowie, mógł mieć koło dwudziestu lat.
— Ella, czy ojciec wrócił? — zaczął, poczem spojrzał na gościa.
— Mój brat, — przedstawiła dziewczyna, a Dick Gordon uświadomił sobie, że łatwość i swobodę zawarcia z nią znajomości zawdzięczał jedynie swemu młodzieńczemu wyglądowi. Okazało się, że niekiedy dobrze jest być traktowanym jako niepozorny chłopiec. — Powiedziałam mu, że nie powinno się pozwalać młodzieży na prowadzenie tak wielkich aut, — rzekła Ella. — Czy przypomina pan sobie jeszcze straszne zderzenie na skrzyżowaniu dróg w Norham?
Ray Bennett roześmiał się. — To wszystko rezultat waszego sprzysiężenia, — rzekł. — Wszystko poto, żebym nie dostał motocyklu! Ojciec uważa, że przejechałbym kogoś na śmierć, a Ella jest zdania, że sambym zginął.
W tej chwili Dick ujrzał, jak do domu zbliżał się człowiek, którego spotkał pierw na gościńcu. Przybyły był wysokiego wzrostu, siwawy i chudy; nieufnie spoglądał na nieznajomego głęboko osadzonemi oczyma.
— Dzieńdobry, — rzekł krótko. — Wypadek?
- ↑ Angielskie.