Teraz dopiero spojrzała na niego. — Ach, mr. Broad! — rzekła tonem nieco życzliwszym. — Odwiedziłam właśnie przyjaciółkę, która zachorowała ciężko.
— Tak, powiedziano mi o tem. Przyjaciółka pani ma bardzo ładne mieszkanie, — rzekł mr. Bread, towarzysząc jej. — Ja sam chciałem je wynająć przed kilku dniami. Bardzo teraz trudno o umeblowane pokoje. Zgadza się, byłem tu akurat tydzień temu. Tego dnia właśnie, kiedy pani miała tak przykry wypadek na Shepherd’s Bush.
— Nie rozumiem pana! — rzekła Lola.
— Idzie o to, — rzekł mr. Broad tonem usprawiedliwienia, — że i ja próbowałem zawrzeć znajomość z mr. Bronem. Podczas ostatnich dwóch miesięcy oddawałem się wyczerpującym studjom personelu więziennego w Pentonville i posiadam listę łatwo dostępnych młodzieńców, której zestawienie kosztowało mię moc pieniędzy. Przypuszczam, że nie doszła paru jeszcze do tego stadjum, aby go móc namówić opowiadania o więźniu. Gdyż mr. Bron zbyt chętnie rozwodzi się nad swemi przeżyciami duchowemi. Robiłem z nim ostatnio próby, uczęszcza do pewnego lokalu tanecznego na Hammer Smith, poznałem go za pośrednictwem pewnej dziewczyny, do której się zaleca. Nawiasem mówiąc, nie jest pani jedyną miłością tego kochliwego młodzieńca.
Lola roześmiała się cicho. — Jakiż z pana mądry człowiek, mr. Broad, — rzekła. — Nie, nie interesuję się wcale tak bardzo więźniami. A kimże to pan się właściwie tak interesuje?
— Ależ, ależ! Numerem Siódmym, który siedzi w Pentonville, — rzekł Broad z uśmiechem. — Mam coś takie przeczucie, że on jest i pani przyjacielem.
— Numer Siódmy? — Zdziwienie Loli musiałoby człowieka mniej wytrawnego niż Joshua Broad przekonać. — Zdaje się, że to ma coś wspólnego z Żabami?
Strona:PL Edgar Wallace - Bractwo Wielkiej Żaby.pdf/192
Ta strona została przepisana.